Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1073961
No i dostałem – amerykański TOC. Normalnie hicior i marzenie... W każdym razie miałem być razem z kole- żanką ikolegą, zktórymi całkiem nieźle się dogadywałem, więc nie tak źle. Pobraliśmy sprzęt, przepakowaliśmy ca- łość tak, by mieć ze sobą wszystko, co wymagane (bali- styka) ipotrzebne do przetrwania czerech dni wpolu (śpi- wory, namioty, odzież). Od razu ubraliśmy się tak, żeby nam warunki nie dały wkość iwrzuciliśmy na siebie całą balistykę. Wmotorpool odbyła się odprawa, na której dowiedzieliśmy się, że cała kolumna (a były w niej również pojazdy kołowe) będzie się częściowo poruszać drogą czołgową, a całość prze- mieszczenia będzie się odbywać bez świateł, wyłącznie przy użyciu noktowizji. Wsumie na odprawie nie było nic, co by dotyczyło tłumaczy, dopiero nasza POC powiedziała, że zakres pracy nie będzie się różnił od tej na „Borsuku", czyli tłumaczenia rozkazów iewentualnie pytań ze strony kierownictwa ćwiczeń czy rozjemców. Zkoleżanką jechaliśmy wHumvee, atrzeci ztłumaczy, Adrian, jechał w M577A1, czyli wersji dowódczej trans- portera M113. W moim Humvee kierowcą był szerego- wy T. (nazwisko miał zbyt skomplikowane, by wypowie- dzieć, a co dopiero zapamiętać), 19-latek z Teasu, a TC był kapitan Ritchie – kapelan. I nawet nie wiedziałem, jak śmiesznie będzie podczas jazdy... Podróż na miejsce była dość spokojna, nie licząc tego, że miotało naszym Humvee od prawej do lewej, bo cały dzień padało i dro- ga czołgowa zmieniła się miejscami w grzęzawisko. Kil- kukrotnie udało mi się zasnąć, po czym byłem wyrywa- www.fragoutmag.com