Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1162130
lepszej opcji amunicja może wtedy przejść na rezerwowe naprowadzanie INS z CEP rzędu kilkudziesięciu metrów, w najgorszym – spudłuje. Amu- nicja kierowana GPS trafia też do moździerzy, jak w USA (Mortar Guidance Kit MGK) gdzie CEP jest równy temu z 155 mm pocisków. Na wschodzie prym wiodą pociski naprowadzane na odbity promień znacznika laserowego. Pierwszym był wdrożony do służby w 1984 roku pocisk 152 mm „Krasnopol", ale oprócz niego opracowano naprow- adzane tą samą metodą pociski moździerzowe: 240 mm dla moździerzy 2S4 Tulipan, oraz 120 mm Kitołow dla dowolnych nośników sprzężonych z podświetlaczami i systemem 1A35. Oczywiście systemy tego typu były endemitami w skali armii mocarstwa, zaś planowe wdrożenie ich w ilości baterii na dywizjon nigdy finalnie nie nastąpiło z powodu rozpadu ZSRR. Są to jednak skuteczne środki ogniowe ale wymagające bezpośredniego wskazywania celu poprzez wysuniętą sekcję naprowadzania artylerii (na co szanse nie są zbyt duże) lub za pomocą dronów z oświetlaczami laserowy- mi w stabilizowanych głowicach, czego wciąż seryjnie w Rosji nie ma. Pod- stawą ognia kontrabateryjnego u naszego sąsiada są zatem masowo uży- wane wyrzutnie Grad/Prima, Uragan i Smiercz/Tornado przenoszące DPICM, choć Smiercz może też przenosić samocelujące ładunki 9M55K1 o zasięgu 70 km z pięcioma, 15-kilogramowymi, samocelującymi ładunkami przeci- wpancernymi Motiw-3M. Testy rakiety 9M55K1 zakończono w 1994 roku, a system wdrożono w armii Rosji w 1996 roku. Idea działania subamu- nicji jest w tym przypadku identyczna jak u zachodnich odpowiedników – ładunek opada na spadochronie, wprowadzany jest w ruch obrotowy i po spiralnym torze skanuje teren za pomocą dwuzakresowego czujnika podczerwieni. Cel rażony jest od góry ładunkiem EFP, który z dystansu 150 mm jest w stanie pokonać pancerz grubości 70 mm. Praktycznie identyczne ładunki są używane w lotniczych środkach rażenia – bom- bach kasetowych RBK-500. Zostały one z powodzeniem użyte w tym roku w Syrii (po zrzucie z Su-24) niszcząc paręnaście pojazdów opancerzonych islamistów. Sam Motiw-3M przeszedł kilka modernizacji i obecnie znane są przybliżone dane jedynie jego najstarszej (eksportowej) wersji. Powyższe kwestie skłaniają do konkluzji, że na nowoczesnym polu walki, nasyconym środkami obserwacji, takimi jak radary artyleryjskie, drony i lotnicze środki rozpoznawcze z nieprzyjacielem dysponującym silną artylerią, w tym licznymi wyrzutniami typu MLRS, szanse przeżycia będą mieć tylko artyleryjskie środki ogniowe pozos- tające w ciągłym ruchu i wykonujące zadania ogniowe z krótkich przystanków. Czas od wystrzelenia pierwszego pocisku do odboju na ~500 m powinien wynosić poniżej 5 minut, a optymalnie – 3 minuty. Są to wartości w zasadzie niewykonalne w normalnych (a nie poka- zowych...) warunkach dla moździerzy holowanych kalibru 120 mm. Powyższe wraz z wspomnianymi wadami płynącymi z wystawiania obsługi na warunki atmosferyczne doprowadziło do powstania moździ- erzy samobieżnych kalibrów 120 mm. Z drugiej strony należy pamiętać, że pozycja moździerzy 50 – 82 mm jest niezagrożona, ponieważ są one bronią na szczeblu plutonu-kompanii, zaś ich przeciwnikiem będzie prze- ważnie broń zespołowa przeciwnika. Zagrożenie ogniem kontrbateryj- nym dla broni wsparcia tak niskiego szczebla jest minimalne, a jej zalety co najmniej tak duże (przy oczywiście mniejszej sile rażenia) jak „większych braci". Moździerze samobieżne Samobieżne wyjątki z drugiej wojny światowej, takie jak australijski 81 mm Carrier, 3-inch Mortar, amerykański 81 mm M2 Mortar Motor Carriage czy niemiecki Sd Kfz250/7 (shwerer Granatwerfer) nie przyjęły się szerzej, zaś na rozkwit tej grupy pojazd przyszło czekać do lat 80. Obecnie możemy podzielić ją na dwie umowne podgrupy. Pierwszą są konstrukcje wieżowe ze zdolnością do prowadzenia ognia płaskotorowego, takie jak powstałe w ZSRR/Rosji 120 mm 2s9 Nona, 2s23 Nona-SWK, 2s31 Wena, 2s34 Chosta oraz 2s42 Lotos, polski Rak, szwedzkie AMOS, NEMO i Mjöl- ner oraz dawny AMS BEA Systems. Staną się one przedmiotem osobnego artykułu, porównującego je do polskiego SMK Rak, ale – uprzedzając ana- lizę – możemy napisać, że tylko polska broń ma w pełni zautomatyzowa- ny proces ładowania amunicji niezależnie od kąta podniesienia lufy i położenia wieży względem kadłuba oraz realną, stałą, niezmienną szy- bkostrzelność rzędu 8 pocisków na minutę. Do tego wyposażona jest też w najbardziej zaawansowane SKO, w tym systemy obserwacyjne i system aktywnej ochrony soft-kill. Reszta konkurencji albo ma w pełni manualne ładowanie z pneumatycznym dosyłaczem (Rosja) i średnio zaawanowane SKO (choć bardzo dobrą amunicję) albo rzekoma automatyzacja (NEMO i AMOS) polega na tym, że ładowniczy musi ręcznie położyć nabój na korytku dosyłacza, zaś SKO nie stanowi obecnie żadnej rewelacji. Z kolei Mjölner stanowi budżetowe kuriozum w którym nowoczesne SKO połączo- no w pełni manualną i wyjątkowo wątpliwą pod względem ergonomii obsługą moździerza. Co ciekawe – realna szybkostrzelność Raka prze- wyższa każdą z wymienionych konstrukcji poza dwulufowym AMOSEM i Mjölnerem (gdzie liczba strzałów na lufę jest i tak realnie mniejsza niż w SMK Rak). Drugą grupę stanowią moździerze zabudowane na platformach w kadłubach transporterów opancerzonych (kołowych i gąsienicowych) – tutaj też możemy wyróżnić różne koncepcje. Pierwszą jest – niewąt- pliwie bardzo udany – jeszcze czechosłowacki PRAM-S. Drugą są zau- tomatyzowane co do naprowadzania moździerze wyposażone w układy odprzodowego ładowania, instalowane w przedziałach TO i strzelające przez otwierane włazy w stropie przedziały. Ostatnią grupą są zwykłe moździerze holowane instalowane na obrotowych platformach, również w przedziałach bojowych zmodyfikowanych KTO lub BWP. Żadna z powyższych konstrukcji nie może prowadzić ognia na wprost. Pram-S (ShM vz.85) był bardzo ciekawym moździerzem samobieżnym zabudowanym na przedłużonym podwoziu BWP. Broń zainstalowana w podwyższonym przedziale bojowym miała zakres ruchu w elewacji do 40 do 80° zaś w azymucie +/- 15°. Przedział załogi był w pełni her- metyzowany. Zasięg minimlany ognia wynosił 504 m, a maksymalny do 8 km. Wyjątkowo wysoka była szybkostrzelność, rzędu aż 18 pocisków na minutę, osiągana dzięki automatowi ładowania, który pobierał nabo- je z taśmowego zautomatyzowanego magazynu mieszczącego 21 pion- owo umieszczonych nabojów. Dodatkowo przenoszono 59 sztuk amu- nicji w dwóch regałach z tyłu kadłuba. Celowniczy miał prosty przyrząd NZ-81 oraz celownik peryskopowy PP-81, a dowódca – własną wieży- czkę obserwacyjną z dobrze znanym przyrządem TKN-3B. Do rozpadu Czechosłowacji powstało tylko 12 sztuk PRAM-S, które zostały podzielone między naszych południowych sąsiadów. ShM vz.85 był wyjątkowo udaną bronią o bardzo dużej sile ognia, choć była ona zabudowana w dość prze- starzałym nośniku na bazie BWP-1. Czwartą grupą moździerzy samobieżnych 120 mm są intensywnie promowane obecnie konstrukcje określane jako „uniwersalne" - ich przykładem jest francuski 2R2M, turecki Alkar, szwajcarski Ruag Cobra, izrealeski Spear Elbitu czy też południowokoreański WIA od Hyiunday. Pomysł polega na stworzeniu lekkiego moździerza z automatycznymi napędami azymutu i elewacji oraz półautomatycznym układem odprzo- dowego ładowania. Ładowniczy kładzie nabój na korytko dosyłacza, ale www.fragoutmag.com