Amazonka, jakoś nie uśmiechało
nam się kąpać w tej temperaturze
w błotnistej, nieprzesadnie ciepłej
wodzie, ale to oczywiście dało nam
kolejne minusowe punkty. Szacu-
neczek dla tych fanów morsowa-
nia, którzy jednak zdecydowali się
na przejście tego toru, a tacy się
znaleźli.
Za to okopy to – jak zawsze – cymesik.
Sceny ze starego filmu „Rok w pie-
kle" stają przed oczami, gdy poru-
szasz się w zabłoconych, niskich
tunelach śmierdzących spalonym
prochem. W sumie, to już tylko
dla tego toru warto przyjechać na
Kaszuby.
Kolejny tor – karabin z tłumikiem
działa rewelacyjnie, zero wróciło,
jest spoko. No ale zbliża się rusz-
towanie z dołu! Jak k… wysoko , jak
to się na wietrze chwieje. Sędzia
nie pomaga i mówi, że komuś ka-
łach spadł... Ale dobra, raz, dwa i na
górę. Ten tor, jako jeden z niewielu,
trwa 5 minut i na spokojnie dało się
zmieścić w czasie.
Kolejny tor, strzelanie z ogrodowej
huśtawki, no bo czemu nie – zawsze
marzyłem o posiedzeniu na zawodach
na huśtawce. Kolejne tory to w sumie
standard na Lekkiej – jakiś tam sa-
mochód, jakiś bunkier... Nasz team
kończył na kil house – ten tor też chy-
ba jako jedyny tego typu w kraju jest
dostępny dla cywili. Naprawdę, robi
robotę, o ile nie zapomnisz o dwóch
pomieszczeniach. No, ale na końcu
tak czy siak banan na twarzy jest.
W sumie w jeden dzień 250 strza-
łów z AR około 150 z pistoletu
i na tak niewielkiej strzelnicy około
5 km w nogach.
Co do wyników – cóż, repetier nie
pomógł, dodało się do tego kiepskie
strzelanie z pistoletu, ale ostatni to
jednak nie byłem. Dużym plusem jak
zawsze była mocno pokręcona ekipa
KSI i koledzy z team nr 1.
www.fragoutmag.com