Hrebenne zdumiewa zwyczajnością. Żadnych uchodźców, popłochu, rozdzierających
serce scen, którymi karmiła się wyobraźnia Polaków jedenaście miesięcy temu.
Ot, rutynowo działające przejście na polsko-ukraińskiej granicy. Świadomość, że
tam na wschodzie toczy się brutalny konflikt, nijak nie przystaje do widoku sunących
w obie strony cywilnych ciężarówek. Wyładowane tiry będą mi towarzyszyć aż po
sam Donbas, co z czasem – na skutek zmieniającego się przez wojnę otoczenia
– nabierze iście surrealistycznego wymiaru.
Z kraju wyjechało mnóstwo ludzi, ale dużo więcej zostało. Chcą jeść, pić, jakoś
żyć – odparł z uśmiechem ukraiński pogranicznik, który przywykł już do wojennej
(nie)normalności.
ANALIZA