Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1504227
pola, przez co odebrali pracę tym, którzy żyli z roli. Nie musieli bić, by uprzykrzyć nam życie – Bunczuk uśmiecha się smutno. – Pamięta pani moment wyzwolenia? – celowo zmieniam temat. O tak! – tym razem uśmiech kobiety jest szeroki i radosny. – Miałam kontakt z synem, który służy w obronie terytorialnej. Pisał, że idą na Chersoń, że jego koledzy przejdą przez Zahorianiwkę. Noc z 10 na 11 listopada spędziłam w piwnicy. Słyszałam jakieś głosy, ruch na drodze, ale bałam się, że to Rosjanie, że mnie zabiją. Wyszłam z ukrycia jedenastego, była czternasta, gdy zobaczyłam pierwszych naszych chłopców. To mówi Polska Ostatni Rosjanie przeszli przez wioskę kilka godzin wcześniej. Zahaczyli o bibliotekę, skąd ukradli dwa laptopy, telewizor i karaoke. – Książek nie wzięli. Znamienne… – zauważa miejscowa bibliotekarka. – A elektroniki szkoda, bo była jak okno na świat. To biedna okolica, dzieciaki przesiadywały tu na internecie, co piątek robiliśmy imprezy z karaoke. Biblioteka uczyła, bawiła, tętniła życiem. Aż Rosjanie postanowili nas wyzwolić – w głosie kobiety słychać nutę rozgoryczenia. – Zrobili z nas nędzarzy – stwierdza Wala, którą do Zahorianiwki zapędziła wojna. Wieś to jej rodzinna miejscowość, ale przed inwazją Wala mieszkała w Chersoniu, skąd uciekła zaraz po wejściu Rosjan. Dwie dorosłe córki powędrowały dalej i dziś mieszkają w Polsce, starsza kobieta postanowiła trzymać się bliżej domu. Bała się okupacji w mieście, wieś wydawała się lepszym wyborem. Teraz boi się wracać do już wyzwolonego Chersonia, który Rosjanie – schowani za szerokim korytem Dniepru – regularnie ostrzeliwują z armat i rakiet. – Za co, dlaczego to robią? Co złego im zrobiliśmy? – Wala wzrusza ramionami. Płacze, ale zaraz ociera łzy. A potem obejmuje mnie i ściska mocno. – Dziękuję, że nam pomagacie – mówi. Z tym nieco krępującym gestem zetknę się jeszcze kilka razy – w sąsiednim Schidne, a następnego dnia w zrujnowanym przez Rosjan Posad-Pokrowskie. Wala – podobnie jak kilkudziesięciu innych mieszkańców Zahorianiwki – tuż przed naszą rozmową odebrała paczki z żywnością i chemią gospodarczą. Te z projektu finansowanego przez Fundację Biedronki, dowiezione na miejsce przez wolontariuszy z Wieży i PCPM. – To nie tylko pomoc, ale też wyraz naszej wdzięczności za waszą walkę i poświęcenie – literalnie Anna Radecka wypowiadała te słowa w imieniu PCPM i partnerów, ale oczywiste było, że to „mówi Polska". Zatem i ja, Polak, stałem się obiektem wyrażonej za wdzięczność wdzięczności. W czym nie chodziło tylko o paczki, a raczej o „całokształt". By to wyjaśnić, oddam głos Wiktorowi, mężczyźnie po sześćdziesiątce, mieszkańcowi Posad-Pokrowskie. Spotkałem go w ruinach zbombardowanej przez Rosjan szkoły podstawowej – tuż www.fragoutmag.com