Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1535553
mieście, kręcą się przed barami, chodzą po dworcu PKS, okupują ławeczkę naprzeciwko komendy i urządzają sobie romantyczne spacerki po parku. Musimy umieć ich rozpoznać i odróżnić od zwykłych mieszkańców, pomagają umówione znaki rozpoznawcze, takie jak torba w odpowiednim kolorze czy czapka założona do tyłu. Po mieście jeździ też czarna beta – nasz pojazd, którego załoga w razie co może szybko wesprzeć jedną z działających w terenie dwójek. Dosyć szybko orientujemy się, że WOT też wszedł do gry i zamiast patrolować miasto w mundurach poszli w cywilki – w ten sposób uniemożliwiają nam ich sprawne rozpoznawanie i unikanie. Dostajemy polecenie obserwacji ławki w jednym z dwóch parków miejskich. Wbijamy się na ponad 200 m i zaczynamy zataczać koła. Ruch samochodów maskuje dźwięk drona, a ponaddwudziestokrotny zoom pozwala nam rozpoznawać poszczególne rysy twarzy obserwowanych spacerowiczów. Po chwili widzimy dwóch typów z rowerami, którzy karmią kaczki w parkowym jeziorku. Po przeciwnej stronie na ławce siedzi gość w dresie i niebieskiej czapce. Pośrodku parku pusta ławka, a obok śmietnik. Przekazujemy obraz video człowiekowi na ziemi, który ma wejść do parku, usiąść na ławce i coś tam zrobić. Nas to nie interesuje co, a zresztą im mniej wiemy, tym lepiej. Agent na ziemi ogląda nasz obraz i daje znać, że typy od kaczek to jego obstawa, ale typ na ławeczce to ani facet od nas, ani nie wygląda na spacerowicza. Co zrobić? Wymiana informacji na ławce musi się odbyć w odpowiednim oknie czasowym. Thor wymyśla rozwiązanie i każe nam go wystraszyć. Rzeczywiście działa – schodzimy mu nad głowę na wysokość zrzutu granatu, czyli gdzieś ok. 60 m – chłop słyszy drona i nerwowo opuszcza park. Nie wie, czy to ktoś bawi się dronem, czy to może nasza próba dokonania zrzutu i postanawia nie ryzykować. Odprowadzamy go z góry, śledząc, jak nerwowo udaje się na północ miasteczka, opuszcza nasz rejon zainteresowania, przekazujemy go do Raven 1, a my wracamy nad ławeczkę. Jest czysto. Agent wchodzi do parku, siada, czeka jakieś 5 minut, po czym wyjmuje z plecaka białą plastikową siatkę i wrzuca ją do śmietnika. Po chwili wychodzi z parku, a dwie minuty później ziomki z rowerami kończą karmić kaczki i odjeżdżają. Uff… udaje się. Przed nami cały dzień tego typu misji. Albo kogoś śledzimy, albo obserwujemy jakąś knajpę, albo ubezpieczamy naszych na cmentarzu, gdzie mają jakieś spotkanie. Robota idzie sprawnie, mimo że obok naszego polnego zagajnika oddalonego o kilka kilometrów od miejsca akcji cały czas ktoś przechodzi. Latanie nad miastem to dla nas rarytas. SZKOLENIE