Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/423908
RELACJA Gurkhowie przygarnęli mnie jak zbłąkane dziecko, a ja natychmiast zostałam oczarowana ich powagą, ciepłem, ale również historiami związanymi z po- przednimi rotacjami oraz wspomnieniami o Nepalu. Błyskawicznie podjęłam decyzję o stworzeniu projektu właśnie o nich. Od razu można zauważyć, że tematu nie traktowałaś jako kolejnej, zwykłej roboty. Jak długo towarzyszyłaś Gurkhom i gdzie z nimi jeździ- łaś? Po wyjeździe z Afganistanu odwiedziłam wszystkie jednostki wchodzące w skład Brygady Gurkhów i wzięłam udział w ich ćwiczeniach. Dokumentowa- łam również codzienne życie w koszarach. Fotografowałam wstępną selekcję w Dharan, we wschodnim Nepalu i jej ostatni etap w Pokhara, w zachodnim Nepalu. Zrobiłam w Katmandu i Kaski sesję zdjęciową z weteranami, którzy odeszli z powodów zdrowotnych, spędziłam sporo czasu na unitarce, dwa razy brałam udział w ćwiczeniach w dżungli Brunei – jedno z nich trwało kilka tygodni. Wzięłam również udział w dużych manewrach na terenie Australii i Kenii, a także w wielu mniejszych szkoleniach poligonowych w Anglii, Szkocji oraz Walii. Tydzień spędziłam w ulewnym deszczu i po kolana w błocie razem z saperami z Queen's Gurkha Engineers podczas ćwiczeń w Salisbury w Anglii. „Arc of Gurkha" powstawał niemal dokładnie trzy lata – tyle minęło od pierw- szego spotkania z Gurkhami do momentu, kiedy pierwszy egzemplarz książki wylądował na moim biurku. To męski świat. Jak czułaś się jako jedyna kobieta pośród Gurkhów? Nie było to żadnym problem. Tak w ogóle, to mój ojciec był żołnierzem i właściwie to dorastałam w koszarach. W otoczeniu wojska czuję się dobrze. Choć kultura Gurkhów oparta jest raczej na tradycyjnych wzorcach, gdzie miej- sce kobiety jest dość ściśle określone, to gdy pojawia się ktoś spoza ich kręgu kulturowego nie reagują w negatywny sposób – są raczej ciekawi i zadają dużo pytań. Gurkhowie akceptują zwyczaje innych i szanują je, nie osądzają z góry. Można natomiast liczyć na mnóstwo żartów i docinków, ale przyjaznych. W trakcie operacji bojowych albo w trakcie ćwiczeń z Gurkkami (ale i z każdą inną jednostką), na początku wszyscy patrzą na ciebie raczej sceptycznie i dopiero gdy zobaczą, że radzisz sobie, nie narzekasz i cały swój bajzel nosisz sama, zaraz zaczynają traktować cię jak swoją. Bardzo szybko doszłam do po- rozumienia z Gurkhami, a chłopaki zapewnili mi duże wsparcie przy projekcie. Co zafascynowało Cię najbardziej? I czy było coś, co zapamiętałaś negatywnie? Chyba najbardziej fascynujący był dla mnie kontrast – twardzi jak stal, wytrzymali i niezwykli wojownicy, a jednocześnie uprzejmi, ofiarni i ciepli. Nie spotkało mnie nic negatywnego, choć sam pobyt w Afganistanie był doświad- czeniem, jak żadne inne. Widziałam tam i słyszałam rzeczy, które nękały mnie potem. Na koniec jeszcze pytanie, jak wyglądają Twoje relacje z Gurkhami dziś? Na zawsze pozostaną w moim sercu. Poznałam wielu Gurkhów, a z kilkoma połączyła mnie głęboka przyjaźń. Mieszkałam z rodzinami moich nowych przyjaciół w Nepalu, poznałam ich żony, dzieci i rodziców. Z wieloma pozostaję w stałym kontakcie, głównie przez Facebooka. Gurkhowie z naboru w latach 2013-2014 mają specjalne miejsce w moim sercu – bezpośrednio obserwowa- łam ich cały proces szkolenia od Nepalu, aż do Wielkiej Brytanii. Część z nich podesłała mi zdjęcia z kolejnych etapów i z nowych jednostek, dają mi też znać o kolejnych zdanych egzaminach. Czasami czuję się z nich dumna jak matka.