przemieszczałem się do krainy
zwanej dimmuborgir. według
islandzkich mieszkańców to
właśnie w tym miejscu wylądował
szatan po tym, jak został
wyrzucony z nieba. wąskie ścieżki,
nierówny teren – musiałem
bacznie obserwować każdy metr
mojej drogi, tak aby nie narazić
się na niepotrzebne kontuzje.
w samym centrum dimmuborgiru
natrafiłem na islandzkiego
barana o mocnym i groźnie
wyglądającym porożu. pierwszy
kontakt z dziką zwierzyną to
wielkie wahanie i strach. czy
zaatakuje? jeżeli tak, to jak się
obronić? Na jakie kontuzje jestem
narażony? ostrożnie cofnąłem się
i poczekałem, aż baran pójdzie
w swoją stronę. po kilku minutach
na szczęście zniknął z zasięgu
mojego wzroku. opuściwszy
dimmubrogir, skierowałem się
wzdłuż jeziora myvtan do bramy
do islandzkiego interioru.
RELACJA