Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/794319
Bartku, jak długo byłeś żołnierzem Wojska Polskiego? Dwadzieścia dwa lata, cztery miesiące i osiem dni. Po ukończeniu szkoły oficerskiej cały czas byłem nurkiem w Ośrodku Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego w Gdyni. Dwa lata służyłem też na okręcie ratowniczym. A jednak zdecydowałeś się to zostawić. Z powodu jednego komunikatu. To oczywiście była wypadkowa. To nie jest tak, że nie interesowałem się tym konfliktem, ale to była kropla, która przelała czarę. Ten komunikat dotyczył młodego chłopca… Tak, dwunastolatka. Mam tę wiadomość przed sobą. To informacja z 7 października 2015 roku. Tam jest tylko napisane, że odcięto mu opuszki palców. To jest kara opisana w Koranie. Torturowali go, a później ukrzyżowali. Następnie ukrzyżowali jego ojca. W tym wszystkim chodziło o to, żeby zmusić tego człowieka do porzucenia wiary. ISIS wymordowało wtedy także ośmiu pracowników organizacji pomocowej, w tym kilka kobiet. Najpierw je gwałcono, a później obcięto im głowy. Gdzie to było? W Syrii, niedaleko Aleppo. To dlaczego ty po zapoznaniu się z tą historią rzuciłeś pracę i pojechałeś do Iraku? Na etapie planowania tej podróży byłem żołnierzem Wojska Polskiego. Nie było mowy o tym, żebym jako żołnierz mógł wyjechać do Syrii. Stwierdziłem więc, że pojadę do Iraku, znajdę chrześcijan, którzy tam walczą z tzw. państwem islamskim, i z nimi porozmawiam. Syria jest nadal moim celem. Ale chciałem się dowiedzieć, gdzie chrześcijanie walczą z Daesh. Są dwa takie miejsca – Irak i Syria. Skoro nie mogłem pozwolić sobie na to, żeby w pierwszej kolejności pojechać do Syrii, moim naturalnym wyborem stał się Irak. A co wiedziałeś o Iraku, zanim tam pojechałeś? No jak to co? To, co każdy przeciętny Polak. Nigdy tam nie byłem, przecież nie wyjeżdżałem na żadne misje. Wiesz, kiedy w pracy podjąłem decyzję, że jadę, wyciągnąłem kartkę i zapisałem, jakie rzeczy muszę zrobić przed wyjazdem. Kontrola i uzupełnienie szczepień, kupno osobistego komputera, nawiązanie kontaktów i próba zdobycia legitymacji dziennikarskiej… Trochę tego było. Opowiedz mi o tej podróży. Dwie doby w drodze, przez Ukrainę i Turcję do Kurdystanu, a później taksówką na północ. Taksówką? Taksówką przez Kurdystan? Tak, tam się tak jeździ. Ważne tylko, żeby zebrać pełną taksówkę ludzi. Wtedy jest taniej. Słuchaj, przecież wiele osób i organizacji angażuje się w pomoc Irakowi i Syrii. Czy ty musiałeś koniecznie robić wszystko sam i do tego jeszcze odejść z armii? Ale ja przecież nie chciałem tak. Wcale nie chciałem robić nic sam, nie chciałem zakładać fundacji. W pierwszej kolejności dzwoniłem do innych, już istniejących. Wszędzie pytałem, czy działają na miejscu. I wszyscy, absolutnie wszyscy mówili, że przekazują tam pomoc, ale ich tam, na miejscu nie ma. A kiedy już wróciłem po tym pierwszym wyjeździe, byłem pewien, że nikt nie działa dwutorowo. Jeśli ktokolwiek pomaga, to tylko i wyłącznie ofiarom ISIS. Tylko? A komu jeszcze należałoby? Pomoc ofiarom jest dla wszystkich zrozumiała. Jednak z wielu powodów ludzie i organizacje nie chcą się WYWIAD