sekund i dotyczą głównie wysp estońskich). Teoretycznie może
wystąpić konieczność zestrzelenia „intruza", dlatego maszyny
przenoszą rakiety powietrze-powietrze w różnych konfiguracjach –
oczywiście po części jest to swoista demonstracja siły i „pokazanie
flagi"; NATO jest obecne i gotowe. Ponieważ Polska po raz pierwszy
wysyła swoje najnowocześniejsze samoloty (sześć poprzednich
zabezpieczały myśliwce MiG-29) na bałtycką misję, a jest to wersja
F-16 nigdy wcześniej tam nie widziana, prawdopodobnie można się
spodziewać wzrostu aktywności statków powietrznych z czerwoną
gwiazdą (15 maja polskie F-16 dokonały pierwszego przechwycenia
rosyjskiego Ił-20, a hiszpańskie Hornety również rosyjskiego
Su-24). Nie wchodzą w grę prowokacje znane z pogranicza grecko-
tureckiego – raczej będzie to testowanie „nowości na bałtyckim
rynku". Dla pilotów F-16 obowiązki związane z dyżurami będą
dokładnie takie same jak w kraju, gdzie całodobowo jedna
z czterech Baz Lotnictwa Taktycznego utrzymuje dwa samoloty
w gotowości do startu na sygnał od centrum dowodzenia w Uedem
– co nie zmienia faktu, że lato może być dla nich nieco gorętsze niż
zazwyczaj. Misja Orlika 7 skończy się na początku września, gdy
Polaków zluzują Amerykanie.
www.fragoutmag.com