Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/831447
mieniu widzimy też mnóstwo oparzeń po papierosach. Kiedy ją porwano, miała jedenaście lat. Po raz pierwszy sprzedano ją kilka dni po wywiezieniu z rodzinnej wioski. Przechodziła z rąk do rąk i z każdym „właścicielem" coraz bardziej traciła wiarę w przyszłość. Koledze nie chce nawet podać ręki. Boi się. Mówi, że każdy, kto do tej pory jej dotykał, robił to tylko po to, żeby ją zgwałcić i sponiewierać. To czterna- stoletnie dziecko nie ma już marzeń. W obozie Quadia spotykamy siedemdziesięcioletnią kobietę, której wymordowano wnuki, a dwie córki popełniły w nie- woli samobójstwo. Pokazuje nam ich zdjęcia. Nieświadomie kołysze się w przód i w tył, kiedy opowiada o kolejnych człon- kach rodziny i splata palce w nerwowym geście, którym próbuje ukryć i rozpacz, i nienawiść. W Jamhesko jest ma- leńka dziewczynka, której kolbą karabinu przetrącono krę- gosłup i niepełnosprawny chłopiec, który wyje jak zwierzę, kiedy tylko ktoś zbliża się do niego na odległość kroku. Jest też czterolatka, której skóra odpada w krwawych płatach, a maleńkie stópki wyglądają, jakby gniły. Czasem ktoś przy- wiezie jej rodzicom plastry z lanoliną. Wtedy dziecko przy- najmniej przez kilka godzin nie płacze z bólu. Niedaleko jest też Nihad, przepiękna, smukła jak łania dziewczyna o oczach starej kobiety. W niewoli spędziła dwa lata. Jej „pan" chciał ją zatrzymać na dłużej. W wyniku wielokrotnych gwałtów zaszła w ciążę i została zmuszona do urodzenia dziecka. Kiedy negocjowano jej wykupienie, nie było mowy o jej ma- łym synku. Został jej siłą odebrany, a ona, z Syrii, gdzie była przetrzymywana, do Bajid Candala wróciła sama. Te historie nie powszednieją. Każda z nich wywołuje gniew, każda jest dla mnie powodem do łez. Wiem, że sto, dwie- ście dolarów, które zostawiamy rodzinom, ludziom, którzy zdecydowali się podzielić z nami swoją historią, nie zmieni świata. Ale wiemy też, że teraz to jedyne, co możemy zro- bić. Świadomość, że pozwoli im to kupić sobie chociaż jedną zmianę ubrań albo przez miesiąc na obiad jeść coś więcej niż chleb z ryżem, pomaga w jakiś sposób na bieżąco przetwarzać ten ogrom cierpienia. Ale ta sama świadomość każe mi obiecać orzechowym oczom dzieci, zasznurowa- nym ustom kobiet, zaciśniętym w rozpa- czy pięściom żołnierzy – ochotników, ale przede wszystkim sobie, że tu jeszcze wrócę. Nie mogłabym postąpić inaczej. www.fragoutmag.com