Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/986912
R ozejrzałam się wokół i zoba- czyłam prawie samych wiel- kich brodaczy, którzy na pewno strzelają od lat, a ja zaledwie od dwóch. Własny karabin posia- dam od trzech tygodni. Zdążyłam tylko przetrzeć w nim lufę i ustawić szczerbinkę na osi 25-metrowej, bo tylko taka była dostępna. Już nie mówiąc o tym, że ostatni raz strze- lałam „dynamicznie" z użyczonego mi karabinu rok temu na poprzed- niej edycji „Nocnej Straży". Nie spo- dziewałam się w tym roku jakiegoś szałowego wyniku, tym bardziej że dopiero tuż przed 22:00 spraw- dziłam, że trafiam w cel na 100 m. Nie było czasu, żebym bawiła się w dalsze precyzyjne ustawianie przyrządów celowniczych. Prze- cież nie będę walczyć o pierwsze miejsce! Znalazłam Tomka Stepha- na, mojego sąsiada z rodzinnych stron, z którym łaziłam po drzewach w dzieciństwie. To była jedna z nie- wielu osób, która bez problemu po- dejmowała ze mną rozmowę. Więk- szość trzymała dystans. Jeszcze nie wiadomo było, czy jestem do- bra w tym strzelectwie, czy nie, czy warto się ze mną kolegować, czy nie. Jeśli zaliczę jakieś strzeleckie faux pas, to lepiej być w tej większej grupie kolegów i z nimi się pośmiać, niż mnie pocieszać. Te psycholo- giczne zawiłości zaczynam już ro- zumieć, będąc od jakiegoś czasu w męskim świecie. Bardziej też do- ceniam mężczyzn, którzy mimo tej presji otoczenia jednak podejdą do mnie i nawiążą rozmowę. Wiem, że wymaga to od nich większej odwa- gi, niż gdyby tego męskiego tłumu wokół nie było. Wszędzie, gdzie się pojawiałam, budziłam zaintereso- wanie i na nic się zdały stonowane kolory ubrań. Kamuflaż zawiódł. Mój skład rozpoczął strzelanie od dwóch stanowisk, które nie były oceniane, a start był dobrowolny. Miałam chwilę zawahania, czy chcę brać udział w wyzwaniu u grupy STORMS z amunicją proszkową. Nigdy nawet w paintballa nie gra- łam, miałam też obiekcję, czy będę umiała wycelować w ludzi i nacisnąć na spust. Nałożyłam maskę, dosta- łam broń. Zasada niby była prosta: zestrzelić terrorystów w czarnych maskach, a uratować rodzinę w zie- lonych. Panowie ze STORMS długo wspominali moją brawurową akcję, gdy wybiłam prawie całą rodzinę, a terrorystów zostawiłam przy ży- ciu. Jeszcze to moje humanitarne pytanie: „Dostałeś?". „Nie!". No to dostał drugi raz. Było dla mnie zbyt ciemno, bym mogła rozróżnić kolory masek, a moja wiedza z rozpozna- wania celów, jak na sportowca, była marna. Trochę się przejęłam, że fa- talnie zaczynam te całe zawody… Przeszliśmy do stanowiska z wir- tualną strzelnicą (VIST) obsługiwaną przez Rafała Bacę, na którego zapro- szenie pojawiłam się na tych zawo- dach. Chwilę się zrelaksowaliśmy, ćwicząc wirtualne IPSC. Jako matka- -Polka zarządziłam wspólną kolację, bo nie wiadomo, co będzie dalej… Pierwszy oceniany tor („Kardio") uważam za najtrudniejszy. Spyta- łam tylko, czy aby na pewno ja też mam nosić ten sam ciężar co inni (tak na wszelki wypadek). Jarosław Walczuk dzwonił do mnie dwa tygo- dnie przed zawodami i ustaliliśmy zgodnie, że ważę tyle, co jego jedna noga i nie dam rady biec z 40-kilo- gramowym obciążeniem (jak to było w zeszłym roku, jednak ja biegałam wtedy ze skrzynką nabojów). Na pewno i tym razem znalazłaby się chociaż jedna osoba na zawodach, która miałaby pretensje, że miałam inne warunki początkowe. Dlatego całe szczęście (i nie wiem czym sobie zasłużyłam), tory były dosto- sowane do moich możliwości. Oka- zało się, że wszystkim zawodnikom zmniejszono ciężar jednostkowy, ale było tych skrzynek do noszenia kilka sztuk. Sprytne. Przed startem zdałam sobie sprawę z tego, że nie zdążyłam przećwiczyć choć- by postawy klęczącej z karabinem i nie wiedziałam, czy nie mam zbyt długiego magazynka do postawy leżącej. Jedyne, co „na szybko" wy- TRZYMAŁAM SIĘ WIĘC MOICH LUBELSKICH KOLEGÓW I TAK SIĘ SZCZĘŚLIWIE ZŁOŻYŁO, ŻE BYLIŚMY W JEDNYM SKŁADZIE. PIERWSZE SŁOWA, JAKIE PADŁY OD ORGANIZATORA JARKA WALCZUKA BYŁY SKIEROWANE DO MNIE: „WERONIKA, SPRAWDZIŁAŚ KARABIN?". „TAK, DZIĘKUJĘ!" KRZYKNĘŁAM Z TŁUMU. POCZUŁAM SIĘ „ZAOPIEKOWANA" PRZEZ NAJWAŻNIEJSZE OSOBY NA TEJ IMPREZIE I TO BYŁO BEZCENNE UCZUCIE. www.fragoutmag.com