Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1073961
Może przewozić ładunki o masie do 16 ton, a napędza go 6-cylindrowy silnik o pojemności 10,5 l, mocy wynoszącej 440 KM, generujący moment obrotowy 2100 Nm. Takie ciężarówki dostaliśmy dwie – piaskową, przystosowaną do przewozu żołnierzy i zieloną, z dużą skrzynią ładunkową z plandeką. Największym z HX-ów był pojazd w konfiguracji 8 x 8 w wersji z opancerzoną kabiną załogi i systemem samozaładowczym do kontenerów. Miał on wymiary 10,1 x 2,5 x 3,4 m, rozstaw osi 1800 + 3925 + 1400 mm i mógł przewozić do 14 ton ładunku. Napędzał go silnik taki sam jak w poprzednim pojeździe. Niestety, zabrakło największego „ha-iksa", czyli wersji 10 x 10, no ale nie można mieć wszystkiego. Przez dobre dwie godziny jeździliśmy MAN-ami po austriackim poligonie, częściowo po drodze czołgowej i bez dwóch zdań można powiedzieć, że była to prawdziwa frajda. Samochody były dociążone, by nie jechać na pusto, bo wówczas prowadzą się jednak trochę gorzej niż po obciążeniu ładunkiem, zwłaszcza w terenie. Generalnie – prawie wszystkimi jeździło się tak samo dobrze, wyjątek stanowiła wersja 4 x 4, w której podczas jazdy terenowej człowiek czuje się jak w rollercoasterze. Wynika to ze stosunkowo niewielkiego rozstawu osi oraz masy pojazdu, przez co w terenie samochodem po prostu rzuca, co daje się odczuć wewnątrz. Kabiny HX-ów są wygodne, przestronne, z fotelem kierowcy dającym ogromne możliwości regulacji i podobnie regulowaną kolumną kierownicy. Wszytko, co niezbędne do jazdy, jest w zasięgu ręki i rozplanowane tak, że obsługa ciężarówki nie sprawia żadnego problemu. Widoczność z kabiny jest świetna, zwłaszcza że producent nie oszczędzał na lusterkach, a większe wersje dodatkowo wyposażył w kamerę cofania, co bardzo ułatwia manewrowanie takim klocem. Wszystkie samochody miały automatyczne skrzynie biegów, więc prowadzenie ich było banalne – należało tylko pamiętać o zmianie trybu pracy skrzyni przed wjechaniem w trudniejszy teren. W tym trudnym terenie ciężarówy „szły jak przecinaki" – wszystkie dysponowały znacznym zapasem mocy, co oczywiście po ich pełnym dociążeniu pewnie troszkę by się zmieniło. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że prowadziło się te pojazdy jak współczesne samochody osobowe, tylko trochę większe. No dobrze, siedziało się też wyżej i w nieco innej pozycji oraz trzeba było pamiętać, że koła skrętne są ZA kierowcą, a nie PRZED nią, co wymuszało inną technikę pokonywania zakrętów, ale poza tym przesiadka z 1,5-tonowego auta osobowego do kilkunastotonowej ciężarówki nie stanowi problemu. Zdaję sobie sprawę z tego, że jazdę w ruchu miejskim czy manewrowanie trzeba by poćwiczyć, ale parkowanie tyłem pomiędzy dwoma innymi MAN-ami czy też zawracanie w ciasnych miejscach (na trzy) dało się tym zrobić naprawdę bez problemu, a ciężarówką ostatni raz jeździłem jakoś w 1998 roku. Dalsza część Rheinmetall Defence Talks upłynęła nam na wizycie w szkole wojskowej, muzeum wojny, bardzo ciekawych prezentacjach dotyczących sprzętu produkowanego przez Rheinmetall oraz imprezach integracyjnych. Do następnej edycji jeszcze prawie rook, ale pociesza mnie myśl, że po drodze pewnie będzie Rheimnetall Land Forces Symposium – druga z moich ulubionych imprez tego typu za naszą zachodnią granicą. Swoją drogą, to ciekawe, co w 2019 roku wymyślą ludzie z Rheinmetalla jako temat przewodni następnych Defence Talks? tym zrobić naprawdę bez problemu, a ciężarówką ostatni raz jeździłem jakoś Dalsza część Rheinmetall Defence Talks upłynęła nam na wizycie w szkole wojskowej, muzeum wojny, bardzo sprzętu produkowanego przez Rheinmetall Do następnej edycji jeszcze prawie rook, ale pociesza mnie myśl, że po drodze pewnie będzie Rheimnetall Land Forces Symposium – druga z moich ulubionych imprez tego typu za naszą zachodnią Swoją drogą, to ciekawe, co w 2019 roku wymyślą ludzie z Rheinmetalla jako temat www.fragoutmag.com