Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1162130
Można zatem napisać, że moździerze holowane 120 mm są bardzo do- brą bronią wsparcia – tanią, relatywnie lekką i o dużej sile ognia wyni- kającej z szybkostrzelności, siły rażenia amunicji oraz zwykle obserwow- alnych efektów ostrzału, w tym korygowanego prowadzenia ognia. Nie dziwi zatem ich popularność. Nie jest to jednak broń bez wad i ma pewne mankamenty. Podatność obsługi na rażenie bronią ABC nigdy nie budziła wątpliwości i z tym w latach zimnej wojny po prostu się godzono. Żołni- erze są narażeni na warunki atmosferyczne, co podczas słoty, zimowych zadymek lub upalnego lata ma istotny wpływ na czasy wykonywanych zadań oraz ryzyko błędów, a ono w holowanych moździerzach jest spore, zwłaszcza omyłkowego, podwójnego załadowania (w konstrukcjach poz- bawionych odpowiednich zabezpieczeń). Takim samym problemem jest obsługa nie tylko moździerza o znacznej masie, lecz także jego amunicji – po kilku tygodniach w warunkach polowych (już nie pisząc o bojowych) czasy podawane przez producentów, a nawet w instrukcjach mają się w zasadzie nijak do realnie osiąganych czasów obsługi, oczywiście in mi- nus. Również teren znacząco wpływa na możliwości tego środka rażenia – broń holowana potrzebuje pojazdów dla transportu samej broni, ale też amunicji i obsługi. Najpoważniejszym jednak problemem jest jednak to, że wspomniane mankamenty, które trzy dekady temu były akceptowalne, w świetle obecnych zmian czynią użycie moździerzy holowanych wysoce problematycznym z punktu ich przeżywalności i skuteczności prowadzo- nego ognia. Ogień kontrbateryjny – zmierzch dział i moździerzy holowanych? Faktem jest wysoka podatność moździerzy na odkrytych stanowiskach na ogień kontrbateryjny. Do niedawna głównym sposobem zabezpieczenia było albo umieszczanie pozycji ogniowych „w cieniu" budynków, pagórków, skarp i w zagłę- bieniach terenu. Wykorzystywano przy tym fakt, że amunicja artyleryjska kalibrów 105 – 203 mm poprzez swój tor lotu ma zmniejszone szanse porażenia tak zabezpieczonych pozycji, moździerz może zaś prowadzić ogień stromotorowy bez przesz- kód. Drugą metodą było po prostu przygotowanie umocnień polowych i solidne „wkopanie" pozycji moździerzy w ziemię wraz z ich maskowaniem. Na jedno stanowisko wymagało to około 150 do 300 roboczogodzin i oczywiście nie zawsze było możliwe. Efekt był jednak bardzo dobry, ponieważ zniszczenie tak przygotowanej baterii wymagało ciężkiego ostrzału siłami dywizjonu armatohaubic. Dodatkowo wykrycie stanowisk należycie zamaskowanych moździerzy wymagało albo obserwacji lotniczej, dosłownie „wiszącej" nad strzelają- cym pododdziałem, albo bezpośredniej jej obserwacji przez wysunięte sekcje zwiadowców, naprowadzania artylerii lub też snajperską. Określa- nie dyslokacji baterii za pomocą efektów jej ostrzału (analiza kształ- tu kraterów) było zgrubne co do odległości (choć kierunek można było określić dość dobrze). W efekcie manewr jako forma ochrony był stosowa- ny rzadko – zważywszy na to, że w przypadku moździerzy 120 mm czas wspomniany już czas ich rozwinięcia wynosił realnie 1,5 do 2 minut, zaś czas odboju dobrze wyszkolonego plutonu od 3 minut 30 s do 5 minut, wliczając przemieszczenie na 200 . Do tego należało wliczyć czas przygot- owania do strzelania oraz wstrzeliwanie się w cel. Ogień z korektą wyce- lowania był prowadzony z szybkostrzelnością 8 – 10 pocisków na minutę. Obecnie jednak zachodzą gwałtowne zmiany na polu walki, zwłaszcza w zakresie możliwości prowadzenia ognia kontrbateryjnego, które czynią mało skutecznymi inne środki zaradcze niż forsowny manewr. Po pierwsze, spadł czas reakcji – Rosjanie już w latach zimnej wojny byli pionierami używania zautomatyzowanych systemów kierowania artylerią – używane od lat 70. Maszyna, a potem Maszyna-M zapewniały czas zajęcia stanow- isk ogniowych i otwarcia ognia dywizjonu artylerii do 5 minut. Ich następ- cą stały się systemy Kapustnik i Kapustnik-B i BM oparte na łączności cyfrowej, nawigacji Glonass oraz nawigacji inercyjnej. Zapewniły one dalsze skrócenie czasu reakcji do maksymalnie minuty, i – co ważne – bez wcześniejszego topodowiąznia. W brygadach artylerii standardem staje się też nowy 1K123 Wiwiary. Wspom- niane systemy, mimo mniejszego zaawansowania technicznego podzespołów, w zasadzie nie ustępują kolejnym generacją sys- temów czołowych państw NATO. W efekcie ciągle czas reakcji ogniowej nie odbiega od standardów NATO – półtorej dekady temu dla „starej" Maszyny-M wynosił on od 1 do 2 minut dla bat- erii moździerzy oraz do 4 minut dla dywizjonu artylerii, obecnie występuje tendencja do zmniejszenia czasu www.fragoutmag.com