Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1208658
ustawiona na prawie dowolnym nośniku. Przykładem tego typu konstrukcji jest francuski 2R2M, turecki Alkar, szwajcarski Ruag Cobra, izrealeski Spear Elbitu czy też południowokoreański WIA od Hyunday. W teorii systemy tego typu mają łączyć zalety mobilności nośników z prostymi automatami odpr- zodowego ładowania. Teoretycznie dobry pomysł realnie okazuje się jednak w unikalny sposób łączyć wady moździerzy holowanych z automatyczny- mi. Przedziały bojowe nie są hermetyzowane, załoga narażona jest zatem nie tylko czynniki Broni Masowego Rażenia (BMR), ale też odłamki i przede wszystkim – warunki atmosferyczne. Tyczy się to też dość delikatnych i wyposażonych w liczne napędy układów ładowania. Czeskie doświad- czenia z Pandurami, a i nasze rodzime z testami wież RCWS-30 i UTD-30 w komorach klimatycznych, każą raczej przewidywać poważne problemy z niezawodnością tego typu „otwartych" konstrukcji w naszych warunkach. Po drugie szybkostrzelność wynosi realnie mniej niż zwykle deklarowane 10 strzałów na minutę i wynosi 6 – 8 pocisków. Zasięg ognia też jest zwykle mniejszy niż klasycznych konstrukcji, poważnym problemem pozostaje zaś czas stabilizacji nośnika po strzale w przypadku lżejszych niż TO lub KTO pojazdów. Do tego koszt ich zakupu jest zasadniczo wyższy niż moździerzy holowanych nawet z nowoczesnym SKO – na co wpływ ma skomplikowana konstrukcja napędów oraz wspomnianego automatu. Oczywiście nie mogą też one prowadzić ognia na wprost. Z drugiej strony istnieją też klasyczne konstrukcje samobieżne, takie jak M1064 czy też M1129, gdzie prawie klasy- czny moździerz holowany jest osadzany na ruchomej platformie z otwieran- ymi włazami w stropie przedziału bojowego. Dodatkowo obecnie tego typu systemy wyposaża się już w nowoczesne komputery balistyczne, całość jest zaś zdecydowanie tańsza niż systemy wieżowe oraz automatyzowane i ładowane odprzodowo. Przez wielu właśnie owe konstrukcje uważane są za „złoty środek" łączący umiarkowaną cenę z wysoką mobilnością i siłą ognia 120 mm moździerzy. Jednakże uważna lektura instrukcji obu (FM-3.22-90 oraz ST 3-22.7) pokazuje, że nie mogą być traktowane jako rozwiązanie lepsze niż samobieżne moździerze wieżowe z wielu przyczyn. Po pierwsze, w M1129 czas przejścia z pozycji marszowej do prowadze- nia ognia za pomocą SKO jest w zasadzie identyczny jak dla moździerzy holowanych 120 mm M-120. Oczywiście czas odboju jest bardzo dużą zaletą tego typu konstrukcji jak M1129 – możliwy jest też natychmiastowy odbój z otwartymi włazami nad przedziałem bojowym, ale z ograniczeni- em prędkości do 15 km/h ponieważ otwarte włazy (z których każdy waży 180 kg) stanowią zagrożenie dla załogi podczas jazdy w nierównym terenie (łatwo może dojść do zerwania ich blokad), nawet uproszczona procedura opuszczania lufy RMS6L i zamykania włazów zajmuje zaś około 15 – 20 s. Sam moździerz ma zasięg ognia od 180 do 6700 m, jest on jednak istotnie mniejszy niż innych konstrukcji. Do tego z racji ciasnoty przedziału i ergono- miki wykonywanych czynności zakres ruchów moździerza w azymucie jest realnie ograniczony. Załoga nie jest chroniona przed wpływem warunków atmosferycznych oraz działaniem broni ABC. Niewątpliwie konstrukcje takie jak M1064 czy też M1129 są lepszym wyjściem niż moździerze holowane – głównie dzięki krótkiemu czasowi odboju, co powoduje, że mogą działać na polu walki nawet zagrożonym ogniem kontrbateryjnym – niemniej od- kryte przedziały bojowe mają szereg wad, o których należy pamiętać. Wni- osek taki płynie już z szeregu walk w Iraku, Afganistanie i Syrii, gdzie za- grożenie ogniem kontrbateryjnym było w zasadzie żadne. Jeszcze gorsze dla tego typu konstrukcji są prognozy, które jasno pokazują, że w niedal- ekiej przyszłości tempo działań oraz ich intensywność,. a tym samym psy- chofizyczne obciążenie żołnierzy spowodują, że tylko systemy w pełni zau- POJAZDY