Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1246440
zmęczenie daje o sobie znać. Zbliża- my się do naszej czerwonej granicy ryzyka, której przekroczenie może kosztować życie. Przychodzą na myśl słowa z piosenki „Wierszyna" Wysockiego: I serce gotowe wyrwać się z piersi i pomknąć ku szczytowi. Duch ochoczy, ale ciało słabe. Jedy- ną rozsądną decyzją jest powrót do obozu. Jesteśmy skrajnie wyczerpa- ni, a energię zabiera nawet patrzenie przed siebie. Gdy zamykasz oczy, to idzie się łatwiej. Chce się bardzo pić, ale do dyspozycji mamy tylko śnieg. bijamy obóz około 13 km w linii prostej od szczytu. Podczas 24-godzinnej akcji chcemy „na lekko" (z niewielkim ple- cakiem lawinowym) wejść na szczyt i wrócić z niego. Niestety śnieg opóźnia nasz marsz. Wysiłek jest nadludzki. Do- cieramy na wysokość 1700 – 1800 m. n.p.m. Zbliżamy się do głównej grani, gdy Słońce chowa się za szczytami (fot. 19). Wiemy, że nie jesteśmy w stanie przetrwać nocy w wyższych partiach gór bez paliwa, namiotu i śpiworów, w temperaturze oscylującej w granicach –40°C. Odzież na nas jest już zapocona, Jedzenie śniegu daje wprawdzie wodę, ale zabiera temperaturę, czyli energię, którą trzeba uzupeł- nić, pożywiając się. Jedzenia już jednak nie ma. Co robić? Narazić się na odwodnienie czy ryzyko- wać hipotermią? Zatrzymujemy się na około 30 minut w niewiel- kiej wnęce skalnej. Przez ten czas zapocone ciało wychładza się bardzo szybko. Temperatura powietrza spada poniżej –40°C. Na palniku benzynowym udaje się stopić i podgrzać trochę śnie- WYPRAWA