Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1472105
Następnie rząd zablokował obywatelom dostęp do serwisów społecznościowych - Twittera, Facebooka i YouTube. Do obywateli ma docierać wyłącznie przekaz zgodny z linią partii. Jak wyjaśnia rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow: Nie wszyscy rozumieją i trzeba im to cierpliwie tłumaczyć. Dlatego nadają jedynie koncesjonowani blogerzy, youtuberzy i trolle. Dezinformacja w mediach społecznościowych Tuż po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Donbas i Krym w 2014 roku, Roskomnadzor uchwalił przepisy, zgodnie z którymi każdy użytkownik, który ma ponad 3 tys. odwiedzin na dobę na swoim kanale, jest traktowany jako właściciel medium i ma obowiązek zarejestrować się w urzędzie kontroli i regulacji środków przekazu. Ponadto już wówczas władze zobowiązały twórców do „starannego sprawdzania wiarygodności podawanych przez nich informacji i natychmiastowego usuwania ich, jeśli okażą się nieprawdziwe". Problem był w tym, że to Roskomnadzor miał decydować, które informacje są prawdziwe. W ten sposób powstał znany z czasów sowieckich Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Kreml nie tylko kontroluje przekaz, ale także go tworzy. Rosyjskie farmy trolli kreują perspektywę na wielu poziomach. Od zaangażowanych komentarzy pod artykułami przez fikcyjne profile, aż po uwiarygodnienie przekazu przez osoby powszechnie znane – artystów, polityków, dziennikarzy. Od plotek, kłamstw i wielu pozornie wykluczających się informacji, przez materiały prasowe tworzone przez media zależne lub finansowane przez Rosję, aż po uwiarygodnienie przekazu przez osoby na świeczniku. Głównym zadaniem trolli jest zasianie niepewności, które podważą zaufanie do organów państwa, naukowców, czy niezależnej prasy. Stosują przy tym zabiegi wykorzystujące błędną logikę, erystykę, świadome mieszanie informacji prawdziwych i fałszywych, a przede wszystkim odwołują się do emocji. W przypadku Polski i sytuacji na Ukrainie są to wszelkie wydarzenia mające podważyć sens pomocy. Informacje o wyższych zasiłkach, o pierwszeństwie w kolejce do lekarza czy zabieraniu Polakom mieszkań, aby oddać je uchodźcom. Również wprowadzanie zamętu na scenie politycznej jest bardzo pomocne w kreowaniu poczucia zagrożenia i niepewności. Aby uwiarygodnić te działania często wykorzystywana jest zasada antagonisty i protagonisty, czyli znana z filmów gra w dobrego i złego policjanta. Jednak dozowanie negatywnych informacji jest dawkowane w taki sposób, aby nie zrobić krzywdy zleceniodawcy, albo żeby straty wizerunkowe były jak najmniejsze. Dlatego ruchy te często są pozorne. Osoba publiczna apeluje, wzywa, zachęca, jednak sama działa całkowicie odwrotnie. Udowodniono, np. w pracy „Global Inventory of Organised Social Media Manipulation", opublikowanej w Oxfordzie, że w przypadku propagandy częściej zapamiętywane są słowa, zwłaszcza powtarzane w mediach, niż same czyny. Mechanizm ten od lat wykorzystują politycy. Na toporną indoktrynację stosowaną przez najniższy szczebel drabiny, społeczeństwa powoli się uodporniają, dopytując o detale, źródła i motywy. Również w przypadku „autorytetów" ANALIZA