Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1526671
znaki. Postanawiam się skupić na tym, na co mam wpływ. Na wbijaniu kijków przed sobą i robieniu kolejnych kroków. Myślenie „w schronisku odpoczniemy" staram się od- sunąć, bo mam dziwne przeczucie, że gdy dostarczymy „ładunek", to będziemy jednak spać w lesie, więc lepiej się nie nastawiać. Zmieniamy się przy noszach. Rotacyjnie. Ja myślę o moich kijkach i o tym, żeby przed schroniskiem jednak nie było zmiany, bo jestem zmęczony. Ale jest. To się zmienia- my. Za chwilę „zmiana" i możesz przejść na tył i myśleć o odgłosie kijków i myśli „żeby nie było zmiany". A ona i tak jest. W końcu widać światło schroniska, dociera- my. Garmin pokazuje 5000 kcal i 26 godzin zalecanego odpoczynku. Żartowniś. Zrzuca- my graty, zajmujemy miejsca na piętrowych łóżkach. Ja w cywilu staram się trzymać diety z niskim indeksem glikemicznym. Dostajesz miejsce, na które masz dotrzeć do określonej godziny ze sprzętem i otwartą głową. Zjawiamy się na strzelnicy, przygo- towujemy się do zajęć. Ja ze sporą dozą niepewności i z nastawieniem „być stale gotowym", bo zakładałem, że za chwilę niespodzianką może być zadanie „5 mi- nut do wymarszu i…". Trochę przesadziłem z tym podejściem, ale generalnie jest bardzo przydatne. Jak opuścisz gardę, to akurat nie będziesz mieć baterii do czołówki albo koszulki na zmianę. A sukces to suma dro- biazgów. O tym przekonałem się ostatniego dnia w czasie zadania finałowego. Świetnym patentem jest to, że w czasie Campu wchodzimy w pewną historię, która jednocześnie spina klamrą nasze szkolenie i jest hołdem dla bohaterów, którym za- wdzięczamy wolność. Tematem przewod- nim jest historia Kurierów Tatrzańskich, a nasze szkolenie układa się w epizody, które odzwierciedlają w pewnym stopniu zadania i trudności, z którymi musieli się zmierzyć Ci dzielni ludzie. Tutaj zaczynamy nasz camp od pracy z bronią w sytuacji, gdy zostajesz ranny i nie jesteś w stanie strzelać komfortowo, tak jak to robimy najczęściej na strzelnicy. Na osi sporo wody, strzelanie tylko z prawej, tylko z lewej, ewakuacja ran- nego, współpraca w zespole, komunikacja. Później praca z bronią, bezpieczne przeno- szenie, świadomość pracy z nią, pilnowania BLOS. W teorii to proste, na strzelnicy za- zwyczaj też, bo nie jesteś obładowany szpe- jem, ale… Niby wszystko proste, ale plecak i karabinek nie zawsze są kompatybilne. Przejście od noszenia rannego do strzela- nia nie jest tak trywialne i tak jak wszystko wymaga na początku sporo cierpliwości. Do tego współpraca w grupie, przemiesz- czanie się w terenie, trochę współpracy przy budynkach. Adrenalina się pompuje. Jest super. Dostajemy grochówkę i pierwsze za- danie. Jest już popołudnie, ale jak ktoś się spodziewał, że to koniec zajęć, to się zdziwił. Dopiero zaczynamy. Dzielimy się na dwie 8-osobowe sekcje. W takim składzie będziemy pracować do końca wyjazdu. Jedna z sekcji dostaje do opieki sanie ratunkowe, my dostajemy no- sze. Żeby sprzęt się nie marnował, dosta- jemy też zadanie. Przetransportować „ran- nego" do schroniska na Śnieżniku. Sekcja Wrocław-Poznań z saniami zajmie się transportem w obszarze śnieżnym, sekcja Warszawa – na terenie leśnym. Dostajemy współrzędne miejsca zbiórki, czas na do- tarcie. Przed wyjazdem przegląd sprzętu. Ruszamy. Od początku wychodzimy ze strefy kom- fortu, bo Łasuch pilnuje naszej dyscypliny światła i dźwięku. Ja wziąłem typowo tury- styczną czołówkę z białym światłem. Więc dosyć szybko uczę się chodzić po ciemku. Ciśniemy pod górę. Niektórzy wyrywają jak zające i w głowie pojawia mi się myśl – może się przeliczyłem i lepiej było zostać przed telewizorem. Chwilowo nie ma wyj- ścia, ciśniemy. Przejmujemy „rannego" od pierwszej sekcji i holujemy go na szlaku. Stwierdziliśmy, że ułatwimy sobie życie i bę- dziemy ciągnąć nosze dwójkami. Plan dzia- ła, ale ja mam wrażenie, że niczego tak gło- śnego jak plastik ciągnięty po kamieniach w życiu nie słyszałem. Udaje się nam prze- trzeć linę alpinistyczną, zmieniamy taktykę. Zaczyna padać deszcz. Jest mokro, na szczęście ciepło. Zmęczenie się daje we www.fragoutmag.com