Jeśli zatem do najgorszego, czyli jakiegoś aktu zbrojnej agresji,
doszłoby już dziś, możemy liczyć tylko na istniejące zasoby,
a więc obok wojska i policji - przede wszystkim na straże
pożarne i ochotnicze formacje ratunkowe. Naszym szczę-
ściem w nieszczęściu jest to, że prawdopodobne formy ata-
ków to działania hybrydowe lub ewentualnie ostrzał z użyciem
rakiet i dronów na małą skalę, choćby wymierzony w węzły
logistyczne, jak lotniska w Świdniku i Rzeszowie.
Gdyby doszło więc do takiego ataku, można mieć nadzieję
że istniejące służby ratownicze zdołają sobie poradzić.
Trzymając się przykładu lotniska - jeśli na taki obiekt spadnie
salwa rakiet, wywołując pożary i zniszczenia, zarówno samo-
lotów, jak i budynków, w pierwszej kolejności użyte będą siły
lotniskowej służby ratowniczo-gaśniczej, wspomaganej przez
przybywające okoliczne pododdziały zawodowej i ochotniczej
straży pożarnej. Także liczba poszkodowanych nie powinna być
większa niż taka, jaka byłaby rezultatem „pokojowej" kata-
strofy - rozbicia samolotu czy zawalenia budynku. To jest więc
poziom na który w założeniu powinniśmy być przygotowani już
teraz.
Niestety, jeśli przesuniemy horyzont czasowy o tylko i aż
pięć lat, prawdopodobne może być zagrożenie poważniej-
sze. Za pięć lat, po rozstrzygnięciu lub zamrożeniu konfliktu
w Ukrainie, Rosja może próbować podjąć szersze działania
wymierzone w państwa wschodniej flanki NATO, zwłaszcza
wykorzystując znane już środki.
Pełnoskalowa lotnicza i rakietowa kampania niszczenia infra-
struktury krytycznej jest zagrożeniem, które może wystąpić
w tej perspektywie czasowej. To oznacza po prostu groźbę
powtarzających się ataków, z użyciem od 50 do być może
300 pocisków rakietowych i bezzałogowców w jednym
ataku - tak jak to ma miejsce obecnie w Ukrainie.
www.fragoutmag.com