Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/564698
Następnie wchodziłem w żwiro- wate przestrzenie, brodząc czas w piaskowych wydmach, po czym wchodziłem w wulkaniczne labirynty. co jakiś czas natrafiałem na dzikie owce, które w popłochu uciekały przede mną. strach zaczął przemijać, zmęczenie stało się moim przyjacielem, a ból moim towarzyszem, bo każdego dnia bolało mnie co innego – sto- py, kolana, piszczele, łydki, palec u stopy. tego dnia zrobiłem ponad 45 km. moim celem była chatka ewakuacyjna (malutki budynec- zek dla 6–8 osób) ulokowana na obrzeżach pustyni odadahraun. wówczas odczułem to, co nazy- wają jedną z wizytówek islandii – odległość do celu, który widzisz na horyzoncie, a idziesz do niego cały dzień. w moim przypadku była to ogromna, potężna góra. powolnie zmieniający się obraz jej wielkości był strasznie przytłaczający. idziesz i idziesz, i nie ma końca. Nagle musisz odbić z prostej drogi, bo wchodzisz na tereny zaschniętej lawy, droga staje się kręta, pojawia się na niej rzeka, musisz przez nią przejść i tak w kółko. walka z monotonią, z nudą, z niewygodą i ciągle burczący brzuch. po tym dniu stałem się bogatszy o nowe doświadczenia. wkroczyłem na pustynię odadah- raun. obraz znany mi wcześniej tylko z filmów – ogromne wydmy żwiru i kamieni, zaschnięte gigan- tyczne formy lawy wulkanicznej, kiedyś płynącej z wulkanu ask- ja. Na mojej drodze pojawiły się pierwsze ślady śniegu. wybrałem tę trasę pomimo ostrzeżenia o niebezpieczeństwie związanym z ogromną ilością śniegu wokół wulkanu askja. jak się okazało – pierwsze kontakty z tym żywiołem nie były aż tak groźne. między chat- ką botni a wulkanem askja nie było mowy o napotkaniu żadnej rzeki, a wody miałem już tylko 3 litry. śniegu, na szczęście, było dużo, a jeśli idziesz przez śnieg, wyko- rzystuj śnieg, oszczędzisz wodę. pierwsze pokonywanie wysokoś- ci. wydmy, na które wchodziłem, przypominały nasze wzgórza, ale różniły się kolorem. inna była też aura: deszcz, lekki wiatr, pierwsze zmoknięcie. pokonuję wysokości od 100 do 300 m, co chwilę, góra i dół. monotonne i męczące. pogo- da też robi swoje. Niedaleko wul- kanu askja znajdowała się kolejna chatka ewakuacyjna, choć mnie- jsza niż ta, którą widziałem w botni. Niedaleko niej na mapie zaznaczo- na była rzeka. poczucie radości, że trafię na wodę, było tak ogromne, że wypiłem dużo więcej, niż pow- inienem. przechodząc pod wulka- nem askja, odniosłem wrażenie, że krajobraz przypominał złowieszcze góry, z usytuowaną na ich grani- ach fortecą. w miejscu, w którym miała być rzeka, zastałem wy- schnięte koryto otoczone ogrom- nymi fałdami śniegu. liczyłem na świeżą wodę, a dostałem ogromny zapas śniegu. Na szczęś- cie można go stopić i uzyskać wodę, a woda to siły, życie, radość. Fajnie było wypić pół litra na raz i wiedzieć, że mam jej pod dosta- tkiem. kolejne doświadczenie: nie masz pewności, czy znajdziesz wodę? pij mniej, ale nie odmawiaj jej sobie. woda to twoje paliwo. RELACJA