Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/707484
Roverów wciąż wiernie towarzyszy człowiekowi po dziś dzień. Land Rover Defender Heritage Limited Edition 90 to pełna nazwa modelu, jednej z trzech linii stwo- rzonych i wyprodukowanych na pożegnanie legendy. Dzięki uprzejmości firmy JLR z Warszawy spędziliśmy kilka niezwykłych chwil z tym pojazdem, próbując od- kryć to coś, co się czuje, a czego nie można dotknąć. Jak zwykle na jego widok poczułem się jak mały chłopiec, który dostał w prezencie wyma- rzonego Matchboxa. Pudełkowaty kształt i charakterystyczna ponadczasowa sylwet- ka, tak odbiegająca od współczesnych standardów, to znak rozpoznawczy brytyjskiego wszędołaza. P r o d u c e n t zadbał o to, aby poże- gnalna wersja Heritage, odwołując się do pierwszego przedprodukcyjnego modelu pieszczotliwie zwanego Huey (od numerów rejestracyjnych HUE 166) w eleganckim, typowo angielskim stylu nawiązywała do protoplasty. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to ko- lorystyka nadwozia. Jadąc przez Warszawę, czuliśmy wzrok innych kierowców podążający za nami. Jestem przekonany, że czerwone Ferrari wzbudziłoby mniej- sze zainteresowanie niż nasz Defender. Nietuzinkowe zestawienie jasnej, groszkowej wręcz zieleni Grasmere Green fenomenalnie kontrastuje z pokrywającą dach bielą Arctic White, czyniąc Land Rovera wizualną atrakcją w zalewie szarosrebrnych, niemal identycz- nych aut. Podobno ta właśnie groszkowa zieleń jest tym samym kolorem, który wykorzystywano w nie- których schematach malowania brytyjskich myśliw- ców podczas II wojny światowej. Wyglądu auta dopełniają klasyczne stalowe felgi w ko- lorze nadwozia, czarne akcenty na srebrnych zderza- kach, stylizowana na retro atrapa chłodnicy z klasycz- nym znaczkiem „Land Rover" oraz napis „HUE 166" na obu przednich błotnikach. We wnętrzu niespodzianka. Zadbano o kilka atrakcyjnych detali, takich jak obszyte skórą kierownica i gałka zmiany biegów, aluminiowe klamki drzwi, a także kratki wylotu powietrza czy jasne materiałowe obszycia foteli z wyhaftowanym klasycz- nym logo oraz metkami „HUE 166". Nawet klimatyzacja jest. Poza tym czysto, prosto i na temat. „Form follows function" (forma podąża za funkcją), modernistyczne hasło Louisa Sullivana mo- żemy z czystym sumieniem odnieść do charakte- ru pojazdu, który powstał w jednym celu: dowieźć człowieka tam, gdzie mu się tylko zamarzy. Receptą na trwałą i prostą konstrukcję zawieszenia są sztywne mosty oparte na sprężynach śrubowych z przodu i półeliptycznych resorach piórowych z tyłu. Efektem końcowym jest bardzo wytrzymały układ jezdny odporny praktycznie na każde warun- ki terenowe. Oczywiście mamy tutaj stały napęd 4x4 wraz z pełnym mechanizmem różnicowym i reduktor, co w połączeniu z parametrami terenowymi wersji 90, którą jeździliśmy (blisko 50-stopniowe kąty natarcia i zejścia, pół metra głębokość brodzenia, ponad 30 centymetrów prześwitu) dodaje 10 punktów do pewności każdemu kierowcy zapuszczającemu się w teren. Najważniejsze, że nie są to żadne czcze obiet- nice i auto daje duże poczucie bezpieczeństwa wyni- kające z ogromnej dzielności terenowej. Dlatego każ- da, nawet najmniej piaszczysta dróżka i drożynka kusi, a wręcz zaprasza do zjechania z asfaltu, na którym Defender zachowuje się dość, można by rzec, mało cywilizowanie, myszkując i galopując. Jazda Defenderem w mieście jest kompletnym nie- porozumieniem, bowiem przez przyzwyczajenia ze współczesnego auta, którym poruszam się na co dzień (nadmienię, że jest to duży SUV), miałem wrażenie, POJAZDY