Podsumowanie
Noże Mory nie wyglądają atrakcyjnie, nie mają
kanciastych rękojeści skręcanych śrubami ani głowni
z militarnym zacięciem. W żaden sposób nie wpisują
się we współczesną estetykę survivalową, jednak pod
względem utylitarności biją na głowę wszystkie taktyczne
fixedy z zapasem mocy. Wygoda użytkowania wynikająca
z ergonomii rękojeści jest na bardzo dobrym poziomie,
co docenia się szczególnie podczas długotrwałej pracy.
Również właściwości tnące wszystkich testowanych
egzemplarzy były bez zarzutu. Rozsądnie dobrane
grubości głowni w połączeniu ze szlifem typu scandi
nie mogły zresztą dać innego efektu. I jeszcze coś – są
TANIE.
Nastają nowe mody, a wokół spędzania czasu na łonie
przyrody wyrósł już cały słownik mniej lub bardziej
trafionych terminów, tymczasem noże Mory, niezależnie
od tego, czy przy pasku skauta, czy w ucieczkowym
plecaku preppersa, pozostają niezmiennie wiernymi
kompanami leśnych szwędaczy.
www.fragoutmag.com