Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/853192
Quad Yamaha Grizzly 700 FI 4x4 to flagowy model tej marki – moim zdaniem to najlepsza seryjnie produkowana maszyna tego typu, jaką do dziś stworzono. Najlepszy na rynku quad przeprawowy dysponujący naprawdę dużą mocą. W wyprawach terenowych traci się dużo pienię - dzy na naprawy, więc sprzęt, którego się używa, powinien mieć szeroko dostępny serwis części, co pozwoli uniknąć kłopotów albo je zminimali- zować. Wybierając maszynę dla siebie, chciałem też, żebym – mimo niemal 100-procentowej pewności wystąpienia usterek i awarii przy każ- dym kilkudniowym wypadzie w teren (uwierzcie mi, niezależnie od modelu quada występują one zawsze, tym bardziej że ja naprawdę Grizzly'ego nie oszczędzam) mógł nim samodzielnie doje - chać do domu. I jak dotąd to działa. Siedemsetka jest naprawdę bardzo do- brze wykonana i stosunkowo prosta pod względem mechanicznym – można to sprawdzić bez problemu, guglując co nieco o jego konstrukcji. Prostota obsługi sprawia, że podstawowy serwis jest możliwy do przepro - wadzenia we własnym zakresie: klocki, oleje, filtry, elektryka, zawieszenie – to wszystko moż- na zrobić narzędziami dostępnymi w każdym garażu (to znaczy – normalnym garażu, a nie miejscu przechowywania pojazdu). Wszystko, co można naprawić i wymienić samemu, jest łatwo dostępne i elegancko się odkręca, przez co obsługa nie jest katorgą. W serwisie robię tylko najpoważniejsze rzeczy – serwis w sumie tani nie jest, ale na przestrzeni tych kilku lat jeżdżenia Grizzly tylko dwa razy miałem bardziej skomplikowane naprawy i wy - dałem sporo. No cóż, przyznać się muszę, że to przez głupotę i zbyt mocne figlowanie, w żad- nym razie nie była to wina maszyny. Po wodzie jeździłem tym quadem mało – kiedy kupiłem go pięć lat temu, miał wyprowadzo- ne doloty powietrza do silnika i mostów ponad kierownicę. Nie mogłem się powstrzymać i utopiłem go kilka razy tak, że wystawa- ły tylko wloty powietrza i lusterka. Szybko jednak usunąłem te rury, bo raz – durnowato wyglądały wyglądały, a dwa – prowokowały do topienia, a sprzęt po każdym utopieniu był w zasadzie do przeglądu i niektóre rzeczy były do naprawy. No kompletnie bez sensu. Teraz, jak już się zdecyduję, to topię Yamahę maksymalnie po kanapę i wtedy daje radę bez żadnych więk - szych problemów i napraw. Trzeba jednak liczyć się z tym, że w zasadzie każde utopienie qu- ada skończy się jakąś usterką, szczególnie przy sprzętach kilkuletnich. Bagno – jazda po takim terenie to żaden pro- blem, tylko czasem muszę włączać blokady mo- stów, ale bardzo rzadko. W zimie po śniegu Grizzly śmiga jak ma- rzenie – półmetrowe zaspy nie robią na nim żadnego wrażenia, nawet nie uruchamiam na- pędu 4x4 i jeżdżę na tylnym napędzie (jest więk- szy fun). Po as falcie najszybciej jechałem około 105 km/h ale ja ważę ponad 100 kg – mój syn jeździ odrobinę szybciej. Lżejszy, młodszy i mniej... hmmm... przejmuje się pewnymi rzeczami (tak, naprawami też mniej się przejmuje, bo jakby co, to ojciec ogarnie temat...). Po piachu idzie jak po szynach – jak się włączy napęd 4x4, to śmiga, aż miło w kopnym i sypkim piachu jedzie jak po lesnej drodze W sumie przejechałem nim już około 5000 mo- togodzin – raczej sporo i myślę, że daje to pod- stawę do oceny maszyny. Mam wersję trochę „grzebniętą" – dodane Grizzly Pana Franko www.fragoutmag.com