Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/915069
plecak turystyczny znanego producen- ta), ze starego oporządzenia można było zaś wykorzystać jedynie manierkę oraz torbę do maski przeciwgazowej i łopatkę w pokrowcu. Żołnierz mógł oprócz tego przenosić ze sobą pięć magazynków do karabinka (cztery w szelkach + jeden w broni) oraz dwa granaty – zapomnia- no zupełnie, że istnieją także strzelcy ka- rabinów-granatników, PK/PKM, strzelcy wyborowi, ratownicy medyczni czy ob- sługi broni zespołowej. Jedyną „moder- nizacją", jakiej doczekał się wz. 998, było wykonanie pewnej partii oporządzenia w kamuflażu „Pantera pustynna", w którym przynajmniej zastosowano poprawnie dobrane pod względem ko- loru taśmy i lamówki, całą jednak resztę pozostawiając bez jakichkolwiek zmian. I z takim oporządzeniem polscy żołnie- rze pojechali najpierw do Iraku, a potem do Afganistanu. Poniekąd zdając sobie sprawę z tego, z czym wysyła się naszych żołnierzy w rejon konfliktu zbrojnego, przyznano każdemu z nich kilkutysięczną kwotę (około 3000 PLN) na „doposażenie". Kupowane za to były przede wszyst- kim właśnie elementy oporządzenia i umundurowania. Okazało się jednak w końcu, że jest to kwota na wyposa- żenie, a nie doposażenie, bo patrząc na zdjęcia polskich żołnierzy z Afganistanu (zwłaszcza tych wyjeżdżających poza bazy), trudno jest znaleźć na nich oso- by noszące regulaminowe wyposażenie (może pod koniec misji, kiedy UKO-M/ Kandahar stały się powszechne, zaczęło to wyglądać jednolicie...). Zakupy były dokonywane także przez całe podod- działy, wtedy żołnierze byli wyposażeni mniej więcej jednakowo, przynajmniej w ramach jednej jednostki. Sprzęt kupowany w ramach „doposażenia" oprócz ewidentnych różnic w modelach (a czasem i w kamuflażu!) był bardzo różnej jakości – od markowego, znanych producentów, poprzez wyroby rodzi- mych firm (wiele z nich szyje porządny sprzęt), na chińskich bezlicencyjnych kopiach przeznaczonych do airsoftu kończąc. Im dłużej trwały obie misje, tym poziom kupowanego indywidualnie wyposażenia wzrastał, ale czy aby na pewno w tym wszystkim chodzi o to, by żołnierz musiał sam zadbać o odpo- wiedni dla niego sprzęt? Pomijając już nawet wszystko inne – zwolenników wojskowego porządku i ujednolicenia wyglądu musiała zalewać krew, kiedy patrzyli na różnorodność sprzętu, jakie- go używali Polacy w Afganistanie, a oni nic z tym zrobić nie mogli, bo nie zmu- szą człowieka narażającego swoje życie do używania marnego wyposażenia w myśl starej zasady, że w „wojsku jest …, ale jednakowo". Ogólnie rzecz ujmu- jąc – zjawisko przyzwolenia żołnierzom na używanie własnego sprzętu moż- na ocenić pozytywnie, bo świadczy to o postępującej profesjonalizacji wojska: żołnierz wie, czego chce, stara się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki, więc inwestuje swój czas i pieniądze w lepszy sprzęt. Oczywiście znacznie lepiej byłoby, gdyby żołnierz miał wybór spośród sprzętu wydawanego z maga- zynu, zatem nie może to jednocześnie stanowić sygnału do zaniechania prac nad nowym oporządzeniem. Jeśli chodzi o misję w Afganistanie, to ko- lejnym skokiem jakościowym było wpro- wadzenie kamizelki UKO (ten skok był raczej bardzo niewielki), a potem UKO-M, czyli Kandahar. Wraz z nimi pojawiły się w wyposażeniu modułowe ładownice i różnego rodzaju pokrowce, które analiza