Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/986912
ale doszłam do wniosku, że lepiej wy- glądać profesjonalnie i nie wyróżniać się. Wtedy jeszcze myślałam, że jest to możliwe. Zdążyłam nawet wyczyścić po ostatnich zawodach pistolet, zjeść obiad i po 21:00 ruszyłam. O co chodzi w tej całej „Nocnej Stra- ży"? Zawody organizowane są co roku przez Stowarzyszenie Vis et Honor i mają za zadanie zintegrować różne środowiska strzeleckie. Każdy z nas strzela inaczej, bo kto inny nas uczył i czemu innemu ma to służyć. Jednak wszyscy lubimy strzelać i to nas łą- czy. Jeśli chodzi o „Nocną straż", to wiedzieliśmy tylko, co mamy wziąć ze sobą – nie można było jakkolwiek się przygotować do startów, bo dosta- liśmy tak szczątkowe informacje, że nie mogliśmy zrobić z nich użytku. Dopiero na danym torze instruktorzy tłumaczyli nam zasady. Nie było też mowy, żeby jakkolwiek przećwiczyć zadanie (oprócz dynamiki u Igiego), zresztą niektóre były tak wyczerpujące, że byłoby to fizycznie niemożliwe. Każdy tor był inaczej oceniany, ale ge- neralnie liczyły się celność i czas. Uwa- żam, że była to dobra taktyka uniemoż- liwiająca opracowanie sobie sposobu na przejście całych zawodów, bo trzeba było być czujnym i dostosowywać się ...ale od początku. Mój mąż nie do końca mi wierzył, że idę strzelać przez całą noc. 3 marca wracaliśmy z tygo- dniowego urlopu w Bukowinie Tatrzań- skiej – po drodze na stacji benzynowej kupił mi kobiecy magazyn do poczyta- nia, w razie gdybym się nudziła na tej „Nocnej Straży" i przypadkiem miała latarkę czołową, to akurat usiadłabym sobie w kąciku… Przyznaję, że trudno mi było obrażać się na te uśmiechy i nie- dowierzania, bo jak patrzę na to z boku, to może wyglądać trochę abstrakcyjnie, żeby żona, matka zaraz po urlopie zapa- kowała na plecy broń z amunicją i poje- chała strzelać z setką facetów. Na pew- no coś kombinuje. O 19:00 zajechaliśmy do domu. Szybki prysznic, ubrałam się w sprawdzone w niskich górskich tem- peraturach ubrania (jak to dobrze, że w strzelectwie nie ma dylematów typu „nie mam się w co ubrać", wiadomo w co, tylko żeby pod spodem było kilka dodatkowych warstw, bo wszyscy mnie ostrzegają, że będzie zimno). Gdy robi- łam makijaż, zawahałam się w kwestii szminki. Na pewno pięknie bym się pre- zentowała, ale jeśli mi się nie powiedzie, to życzliwi koledzy stwierdzą, że tylko wyglądałam. Nie wiedziałam, czy po- ziom zawodników pozwoli mi pokazać się z jak najlepszej strzeleckiej strony, do zmiennych warunków. W tym roku mieliśmy do przejścia 11 różnych torów. Zbiórka była o 22:00, natomiast zaczęli- śmy strzelać od 23:00, a skończyliśmy o 10 rano. Skąd taki pomysł na nocne strzelanie? Żeby pokazać nam, jak zmę- czenie, niska temperatura, wysokie tęt- no powysiłkowe, zirytowanie, senność i wiele innych niekorzystnych czynni- ków wpływa na naszą percepcję, a co za tym idzie celność i skuteczność. Chwilę się miotałam przed wejściem do strzelnicy FSO w Warszawie. Docho- dził do mnie gwar męskich rozmów i to był chyba jedyny moment, kiedy przez chwilę brakowało mi odwagi. Przy reje- stracji każdy miał się znaleźć na liście i złożyć kilkanaście podpisów. U mnie problemu nie było, chłopak z obsłu- gi wiedział, gdzie jestem. „Weronika? Numer 115". W tym momencie dowie- działam się, że będę jedyną kobietą na całonocnych zawodach. RELACJA