Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1073961
w wyznaczonym miejscu, dowiedzieliśmy się, że nastąpiła zmiana planów i będziemy brać udział w przeprawie przez Wisłę. Wstępnie moja kolumna miała być z tego zwolniona z racji pojazdów (największy i najcięższy ładunek), ale „szybkość zmian decyzji świadczy o ciągłości dowodzenia". Następnego dnia oczywiście był wielki bałagan, bo numery konwojów częściowo nie zgadzały się z tym, co żandarmi mieli w kwitach, więc trochę czasu zajęło znalezienie odpowiednich kolumn – na drodze, gdzie jeden pas był zajęty przez ponad 150 pojazdów. Na szczęście moją eskortę znalazłem od razu i wyjechaliśmy niemal punktualnie jak na armijne standardy – jedynie 30 minut później niż było to zaplanowane. ez przygód dotarliśmy do Dolnej Grupy pod Grudziądzem, a więc do Centrum Szkolenia Logistyki, po drodze, już nocą, przeprawiając się przez Wisłę. Przeprawa była zabezpieczana przez połączone siły niemiecko-brytyjskie, przemieszczaliśmy się niemieckimi barkami. Gdy wjechaliśmy MEV-em oraz ciężarówką, barka znacząco się zanurzyła w wodzie. Spojrzałem wówczas na jej sternika w ciemności i zauważyłem, że wykonał jakby gest przeżegnania się. Jakoś nie ucieszyło mnie to, ale przeprawa przebiegła bez zakłóceń. Następnego dnia wyjazd mieliśmy zaplanowany na 11.00, przed nim nastąpiło jeszcze uzupełnienie wody pitnej. Korzystając z okazji i swoistej „wolności" jako tłumacz, tuż przed uzupełnianiem wody umyłem się pod jedną beczką. Może nie było to dokładnie to, o czym wtedy marzyłem, ale po kilku dniach jazdy w upale i w pyle wciąż było to coś. Gdy wyjechaliśmy, miałem cichą nadzieję, że po drodze już nic się nie wydarzy. ył to ostatni etap podróży kończący się w PTA – emowo Piskie Training Area. Jak widzicie, nawet zapadłą dziurę pośrodku niczego można nazwać tak, że brzmi profesjonalnie. Najgorzej było już pod sam koniec, gdyż mazurskie RELACJA