Na tym tle Bachmut również
zaskakuje. Miasto od kilku miesięcy
nie schodzi z czołówek serwisów
informacyjnych. Toczona o nie bitwa
zwłaszcza w rosyjskiej propagandzie
zyskuje miano „stalingradzkich
zmagań". Tymczasem – wbrew
narracjom obu stron – miejscowość
wcale nie jest kompletnie zniszczona.
Przedmieścia Bachmutu od
wschodniej i północnej strony –
skąd idą najcięższe ataki Rosjan
– wyglądają źle, lecz nawet tam
nie sposób mówić o totalnej
destrukcji. Niewiele jest całkiem
rozbitych domów, choć sporo
zostało poważnie uszkodzonych
i nie nadaje się do zamieszkania.
W centrum i pozostałej części miasta
wiele budynków stoi nietkniętych,
pośród nich wielkogabarytowe
wieżowce. Generalnie, mniej więcej
jedna trzecia zabudowy nosi ślady
ostrzałów: wypalone mieszkania
– czasem całe piętra – zarwane
dachy, usiane dziurami od odłamków
fasady, pozbawione szyb okna.
Główne drogi – mimo iż zryte
gąsienicami – są przejezdne;
powalone drzewa, lampy i słupy
energetyczne na bieżąco usuwa
z jezdni wojsko. Gdzieniegdzie widać
leje, których liczba (wraz z opisanymi
zniszczeniami) potwierdza, że
Bachmut nie jest zasadniczym celem
artyleryjskiego ostrzału. Bitwa
toczy się pod miastem, a za sprawą
latających z obu stron pocisków,
poniekąd i nad nim. Czasem tylko
„coś" wpadnie do środka.
ANALIZA