Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1535553
Faza 1. Jedziemy przez otwarte pola. Kilka godzin nad mapą i wszyscy czterej mamy teren rozpracowany. Wiemy, gdzie jedziemy, gdzie jest przeciwnik, gdzie idzie nasza główna paka i gdzie będą działać nasi zwiadowcy. Jest ciepło i nie ma chmur – dobra pogoda do lotów. Mamy drona rozpoznawczego z możliwością prowadzenia zrzutów. Nie mamy jednak termy, więc wsparcie możemy wykonywać tylko do zmroku. Dzień wcześniej sprawdzaliśmy zasięgi, przy dobrym miejscu pilotażu jesteśmy w stanie wyciągnąć prawie 8 kilometrów. Niezły wynik bez aktywnej anteny zewnętrznej – to, zdaje się, dzięki nowemu kontrolerowi, który mamy po raz pierwszy. Wyruszamy z naszej kryjówki – pustej remizy OSP – razem z innymi. Każda sekcja w innym kierunku, każda sekcja z innym zadaniem, ale wszyscy działający w jednym celu: wykonać bezpiecznie zadanie i wrócić cało do domu. O tej porze pola są puste, otwarte, czekające na zimę. Widać nas z kilku kilometrów. Nie czujemy się z tego powodu najlepiej. Zbliżamy się do ściany lasu. Nic nie minęliśmy po drodze, cisza spokój, jest wczesny poranek. Las przecięty głębokim jarem jest naturalną granicą między terenem patrolowanym przez wojsko a „naszą" okolicą, w którego centrum znajduje się nasz safe house. Tak naprawdę wszędzie jest teren przeciwnika i nigdzie nie jesteśmy do końca bezpieczni, lecz dobre przygotowanie i wcześniejsze rozpoznanie pozwalają nam się czuć w miarę swobodnie. Co najważniejsze: „to nie jest nasze pierwsze rodeo". Parkujemy furę w leśnej wycince, staramy się wjechać jak najgłębiej pod korony drzew. Maskowanie przed innymi dronami to już nawyk – sami często szukamy fur innych droniarzy. Wiemy, jak myślą, jak daleko zostawiają pojazdy, jak się www.fragoutmag.com