Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/564698
przez sześć dni nie spotkałem niko- go, sześć dni nie myłem się, sześć dni szedłem w ciągłym stresie, sam, na ogromnej pustyni. sześć dni kontrolowania swoich współrzęd- nych na gps i mapie. większe odchylenie w kierunku marszu i niekontrolowanie drogi na mapie wiąże się dorzucaniem do swo- jej drogi od kilku do kilkunastu kilometrów dziennie. przestrzenie były tak ogromne, że kierunek marszu musiał być idealnie dobra- ny. północ i centrum były dla mnie najciekawsze, samotność, walka z naturą, zdanie się tylko na siebie i swoje przygotowanie. prawdziwy survival. ja pośród skał wulkan- icznych, lodowców, wulkanów, do tego huraganowy wiatr, rzeki. coś pięknego! teraz będę już iść bardziej pub- liczną „drogą" F26 do landmanal- augar – kosmicznego krajobrazu, gorących źródeł. moja samotność skończyła się na tym etapie. teraz ja stanę się „atrakcją turystyczną". ostrzeżenie o sztormie, 42 km oraz ewakuacja. opuszczając rejon Nyidalur, ranger (strażnik parku narodowego Vat- najokull) ostrzegł mnie o silnym wietrze i zbliżającym się sztormie, który dotknie całe wybrzeże, a od- czuć będzie można go nawet w centrum kraju. Nie wiało jeszcze tak silnie jak opisywał to islandczyk. wiatr w plecy, sporadyczne opady deszczu. postanowiłem ruszyć drogą F26 w kierunku następnej chatki oddalonej o 50 km od miejsca, w którym właśnie się znajdowałem. pierwsze godziny były dość nor- malne, nie powiem, że przyjemne, ale właśnie normalne. deszcz spły- wał z mojej kurtki technicznej, mocząc spodnie. ich tył, począwszy od nóg, aż do pasa, był cały mokry. powoli zaczynała mnie boleć głowa od mocnych uderzeń wiatru w membranę. Niebo stawało się coraz bardziej pochmurne, ciemne, granatowe. już wtedy zaczynałem sobie zdawać sprawę z tego, na co się zdecydowałem. mijały kole- jne godziny. czułem ogromne zmęczenie, mimo że wiatr miałem w plecy. mój organizm wychładzał się powoli. Nie miałem ochoty robić zdjęć (w takich ilościach jak zwykle). po prostu szedłem w swo- ją stronę. co jakiś czas popijałem tylko wodę i jadłem batoniki schow- ane w kieszeni kurtki. brak słońca i silny wiatr przyczyniły się do osłabienia mojego organizmu. w dodatku musiałem pokonać dwie rzeki. Nie dało się przeskoczyć na drugą stronę, używając kamieni i kijków. po drugiej stronie, kiedy ocierałem swoje stopy o mokre już spodnie i ręcznik, obserwowałem ich kolor. woda była lodowata, a wiatr dodał im jeszcze czerwone- go koloru. www.fragoutmag.com