Frag Out! Magazine

Frag Out! Magazine #31 PL

Frag Out! Magazine

Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1298584

Contents of this Issue

Navigation

Page 16 of 197

komputerowego (kalkulator balistyczny), który grupował tylko kilka danych: poprzeczną prędkość wiatru, temperaturę otoczenia, pręd- kość własną czołgu, ruch wieży w azymucie oraz odległość mierzo- na dalmierzem laserowym (szklany neodymowy). Jedyną, jak na owe lata zaawansowaną funkcją było obliczania poprawki sumary- cznej – celowniczy naprowadzał znak na poruszający się wrogi po- jazd i wciskał przycisk poprawki sumarycznej na swoim joysticku, następnie od 2 do 4 s prowadził cel, po czym wciskał przycisk po- miaru odległości laserem aby zmierzyć dystans (około 2 s). W efek- cie przelicznik balistyczny wylicza wartość poprawki sumarycznej i nanosi ją na znak celowniczy który „odskakuje" w bok o wartość owej poprawki. Znak musi znów być naniesiony na cel (co zajmuje nieco czasu) i dopiero można otworzyć ogień. Cała procedura zajmuje w najlepszym razie około 8 s. Niestety, z przyczyn technicznych ce- lownik działonowego był stabilizowany zależnie wraz z armatą i wieżą, w efekcie czego celność w ruchu była o rząd wielkości gorsza niż w Leopardzie 2 i Abramsie M1. Główny przyrząd celowniczy dysponu- je torem optycznym o powiększeniu od 1 do 8 razy. Kanał nocny ma powiększenie 7-krotne, ale bazuje wyłącznie na pasywnej noktowizji I generacji. Oznaczało to, że zasięg efektywny wynosił w najlepszym razie około 800 m, zaś w trudnych warunkach – mniej niż połowę tego dystansu. Z tego też powodu w Mk.I umieszczono początkowo silny reflektor ksenonowy, w trakcie służby zrezygnowano jednak z tego rozwiązania. Dowódca pojazdu dysponuje wieńcem sześciu per- yskopów oraz prostym, dziennym przyrządem peryskopowym o pow- iększeniu od 4 do 20 razy – był on niestabilizowany i o stosunkowo niskich właściwościach optycznych. Dowódca miał podgląd celownika działonowego i mógł przejmować kontrolę nad uzbrojeniem pojazdu. Podstawę siły ognia stanowiła armata M68 kalibru 105 mm znana z czołgów amerykańskich owego okresu. Lufa długości 51 kalibrów była bruzdowana, zaś dopuszczalne ciśnienie gazów prochowych wynosiło 430 MPa. Jej żywotność przy strzelaniu pociskiem przeciw- pancernym podkalibrowym wynosiła około 400 strzałów. Stabilizacja została zaczerpnięta z amerykańskich M60A1 AOS i, delikatnie rzecz ujmując, nie była najlepsza na świecie – pracowała nieco lepiej niż 2E15 Meteor w T-62, ale zgodnie z instrukcją MIL-HDBK-799 dokład- ność wynosiła 1 mil. Testy w Szwecji czołgu M60A1 AOS po oddaniu 400 strzałów na dystansie od 500 m do 2 km do celów stacjonarnych i ruchomych pokazały, że szanse trafienia celu nie przekraczają 72%, zaś czas (zależnie od sytuacji) wynosił od 11 do 14 s. Jest to o tyle is- totne, że w zasadzie tę samą armatę i układ stabilizacji co M60A1 AOS miała Merkava Mk.1, tyle że z własnym SKO, które niekoniecznie było lepsze od amerykańskiego. Mocną stroną była za to amunicja Merkavy Mk.1. Żydzi opracowali całą gamę odpowiedników stosowanych w armatach 105 mm M68 i L7. Powstał zatem nabój kumulacyjny M152 zdolny pokonywać aż 430 mm stali, M156 HESH i dymny (a w zasadzie zapalający na bazie białego fosforu) M158. Perłą w koronie był jednak pocisk z nabojem podkalibrowym z odrzucanym sabotem stabilizowa- ny brzechwowo M111 Hetz, wdrożony do służby w 1978 roku. Izraelska „strzała" była bardzo nowoczesnym jak na owe lata pociskiem podkali- browym z długim na 271 mm penetratorem wolframowym, poprzedzo- nym trzema „cylinderkami" wolframowymi o zmniejszającej się śred- nicy i długościach odpowiednio 20, 18 i 19 mm. Również one brały udział w pokonywaniu pancerza. Wg danych sowieckich M111 Hetz pokonywał z dystansu 2 km do 340 mm płyty pancerza pochylonej pod kątem 60°, z odległości kilometra wartości te były nieco większe. Pod- czas testów w ZSRR okazało się, że Hetz pokonuje pewnie nie tylko kadłub T-64A oraz T-72 Ural, ale również wzmocniony kadłub T-72A, T-80 oraz pierwszych T-80B. Zapas amunicji wynosił 62 sztuki, ale maksymalnie można było zabrać na pokład Rydwanu 85 nabojów. Uz- brojeniem pomocniczym był sprzężony z armatą km FN MAG 7,62 mm z zapasem 2000 nabojów. Poza tym swoimi km dysponował dowódca i ładowniczy. Łącznie zapas amunicji 7,62 mm wynosił 10 000 nabo- jów. Dodatkowo Merkavy przenosiły 60 mm moździerz Soltam (na prawej burcie wieży) z zapasem 30 pocisków dymnych i odłamkowych oraz oświetlających. Ocena siły ognia Merkavy Mk.1 może być pewnym rozczarowaniem dla fanów tej konstrukcji. W zasadzie nijak nie umywała się ona do Leop- ardów 2A0 oraz pierwszych M1. Stabilizacja o znacznie większych wartościach błędów, nieporównywalnie słabsza świadomość sytua- cyjna dowódcy, gorsze przyrządy nocne (nawet uwzględniając brak kamery termalnej w Leopardzie 2 aż do 1983 roku) – niestety, nie da się obronić w tym porównaniu Merkavy Mk.1. Równie blado wypadała ona w zestawieniu z np. T-80B z 1978 roku, który miał system kierow- ania ogniem 1A33 z celownikiem 1G42. Sowieckie SKO wyposażono w komputerowy przelicznik balistyczny 1W517, czujnik wiatru 1B11 czujnik temperatury 1B14, dalmierz laserowy oraz resztę sensorów i – co ważne – wypracowywało poprawki na ruch armaty, a nie na znak celowniczy(!), w efekcie czego nie trzeba było ponownie naprowadzać znaku celowniczego na sylwetkę celu. O takim luksusie celowniczy Merkavy mógł tylko marzyć. Sowiecki układ stabilizacji 2E38M2 był również minimalnie lepszy niż amerykański pierwowzór z M60A1 AOS. Paradoksalnie, świadomość sytuacyjna dowódcy T-80B była również lepsza i dysponował on przyrządem TKN-3M – był on już wówczas przestarzały, ale i tak lepszy niż absolutnie prymitywny peryskop w Merkavie, do tego o bardzo słabiutkich parametrach optycznych. Poza tym załoga T-80B dysponowała zasięgiem pasywnej noktow- izji od 400 do 800 m, zaś dzięki przyciskowi pod kciukiem dowódca mógł automatycznie sprowadzić oś armaty w oś TKN-3M (większość powyższych zastrzeżeń tyczy się też T-64B). Topowe sowieckie czołgi miały całkiem udane SKO, którego możliwości i celność zdeklasował dopiero Leopard 2 i Abrams, ale z pewnością nie pierwsza generacja Rydwanu. SKO Merkavy Mk.1 zdecydowanie deklasowało T-72 Ural i T-72 M1(A), które SKO jako takiego nie miały wcale. Co prawda stabilizer 2E28M był porównywalny, ale już trudno to samo napisać o celownikach. TPD-2-49 z T-72 Ural był prymitywny. Nowszy TPD-K1 był zdecydowa- nie lepszy, ale wciąż siedem-dwójki nie miały SKO. Tak samo Merka- va deklasowała proste celowniki T-62. Zatem w kwestii porównania z czołgami Syrii i Egiptu – Rydwan zapewniał jednak znaczącą przew- agę za sprawą SKO, którego egipskie i syryjskie T-62 nie miały, podob- nie jak najnowsze T-72 Ural armii Assada. Sumaryczna celność ognia, rozumiana jako dodanie błędu SKO, stabilizacji i rozrzutu amunicji, była jednak znacznie lepsza dla Merkav. Mocną stroną izraelskiego czołgu była też amunicja podakalibrowa M111. Na dystansie 2 km pozwalała ona na pewne zwalczanie dowolnie trafianych T-62 i T-55 zaś wobec najnowszych T-72 pozwalała na przebijanie ich kadłubów na zbliżonym dystansie. W efekcie załogi Merkav Mk.1 mogły czuć się bardzo pewnie podczas walk z wozami sąsiadów. MERKAVA MK.1 W WALCE Produkcja Merkav Mk.1 wyniosła około 300 sztuk do 1983 roku. POJAZDY

Articles in this issue

Archives of this issue

view archives of Frag Out! Magazine - Frag Out! Magazine #31 PL