Frag Out! Magazine

Frag Out! Magazine #46 POL

Frag Out! Magazine

Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1530964

Contents of this Issue

Navigation

Page 119 of 125

chłodem, ale kawa na wodzie z jeziora i ja- jecznica na słoninie uczyniła życie ponow- nie znośnym. Tego dnia pod swoje skrzydła wziął nas Szlendi. Uzbrojeni w noże oraz krzesiwa ru- szyliśmy w las. Po drodze zatrzymywaliśmy się wielokrotnie i słuchaliśmy opowieści wo- dza o mijanych roślinach, ich zastosowaniu. Przyznaję, że imponowała nam jego wiedza. Jak się okazało, podstawą naszego leśnego jestestwa była kora brzozy. Po odszukaniu powalonych pni tego drzewa zaczęliśmy pozyskiwać skrawki kory, która miała nam za kilka chwil służyć do rozpalenia ogni- ska przy pomocy krzesiwa. Dość szybko zmechaciłem końcówką noża mój kawałek brzozy i namiętnie pocierając krzesiwo, zala- łem drewienko nieprzerwanym strumieniem iskier, rozpalając mój pierwszy ogień na tej Tomasza i Bartka, którzy, jak się okazało, już dawno wstali i gotowali pyszną kawę na tu- rystycznej kuchence. - Ale szybko usnąłeś. – usłyszałem – A two- je chrapanie wypłoszyło wszystkie stworze- nia w promilu kilometra od parkingu. Konty- nuowali sobie drwiny moi koledzy. Po szybkim śniadaniu, pełnym szwedzkiego chleba oraz słonej pasty kawiorowej, poszli- śmy kładką przez bagna do miejsca wyzna- czonego przez Szlendiego. Było tam spore miejsce z ustawionymi po okręgu ławkami, pieczołowicie ułożonym drewnem w ogni- sku i przyciągającą wzrok drewnianą jurtą, która miała być naszym domem przed kilka następnych dni. Uf. Jednak następnych nocy nie spędzę zaprzyjaźniając się z kształtem bieżnika na oponach Bartkowej terenówki – pomyślałem. Po przywitaniu ekipy i zapoznaniu się z resz- tą kursantów usłyszeliśmy jakie zadania czekają nas przez kilka dni. Na sam początek dnia postanowiono nas podszkolić z orientacji w terenie. Trener Hubert rozdał nam mapy i kompasy i przez 2 godz. zaprzyjaźnialiśmy się z tym sprytnym urządzeniem wypieranym tak dzielnie przez GPS. Jak się okazało, wyznaczanie azymutów oraz odnajdowanie skali na mapie pokonało większość z nas i Hubert musiał tłumaczyć wszystko od nowa. Dopiero po kilku chwi- lach wyłapaliśmy co i jak i już było lepiej. Po tych zajęciach wróciliśmy na obiad. Obiad. To wielka kulinarna survivalowa uczta. Po całym dniu na świeżym powie- trzu, kluski gnocchi w sosie pomidorowym z mięsem dzika smakowały wybornie. Jak się okazało, Hubert potrafił również przyzwoicie nas wykarmić. Thanks, chef. Popołudnie należało do Pana Dariusza. Przez trzy godziny uczył nas wszystkie- go, co związane z medycyną pola walki. Megaciekawe doświadczenie. Wszelaka wiedza, którą nabyliśmy do tej pory, tu była wielokrotnie mnożona. Zderzenie z realiami wojennej pomocy medycznej uświadomiło nam, że wojna wcale nie jest piękną i roman- tyczną przygodą, o której młodzi ułani śpie- wają w swych pieśniach. Po powrocie szybko sklarowałem moją sta- zę i przypiąłem ją w dostępnym miejscu na piersi kamizelki. Wieczór upłynął pod znakiem ,,nocnych roz- mów Polaków'', tylko ja, idąc za przykładem ekipy szkoleniowej Partyzantów Lubelsz- czyzny, wyłamałem się i wybrałem spanie przed godziną 22. W jurcie było bardzo cie- pło za sprawą małego piecyka buchające- go ciepłem na wszystkie strony. Usnąłem szybko. Poranek kolejnego dnia przywitał nas lekkim www.fragoutmag.com

Articles in this issue

Links on this page

Archives of this issue

view archives of Frag Out! Magazine - Frag Out! Magazine #46 POL