Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/853192
sanitariuszem z plastrami na otarcia. Przeszło ci wtedy przez myśl, że będziesz jednym z najlepiej wyszkolo- nych medyków w Polsce? Chciałeś być? Tak, oczywiście, chciałem. Zawsze myślałem sobie, że choć może nie od początku byłem w Lublińcu, to im pokażę. Pokażę, że Wir potrafi. Pokażę, że to wszystko ogarnę. I nigdy nie mówiłem, że jestem naj- lepiej wyszkolonym medykiem w kraju. Znam innych doskonałych fachowców, wydaje mi się, że lepszych ode mnie. Ja jestem po prostu medykiem i zawsze robi- łem wszystko, żeby ocalić moich poszkodowanych. Zanim „poszedłeś w medycynę", zostałeś JTAC-kiem. Jak to się stało? Ten kurs to była wtedy nowość. Powiedzieli mi tylko, że będę gadał z samolotami. Nikt nie wiedział, o co tak naprawdę chodzi. Wiadomo było tylko, że to kurs anglo- języczny, a ja w 2005 roku mówiłem już po angielsku nie najgorzej. Spodziewam się, że ten kurs kosztował nie tylko sporo pieniędzy, ale też mnóstwo twojego czasu. Czy w świe- tle tego, w czym wyspecjalizowałeś się później, nie było to marnotrawstwo jednego i drugiego? Nie, nie sądzę. Teraz każdy żołnierz na polu walki może wezwać pomoc z powietrza. Może ten kurs niewiele pomagał mi w moich „zwykłych" obowiązkach, ale ja traktuję to jako kolejne doświadczenie, kolejną umiejęt- ność, kolejne poszerzenie spektrum możliwości. Kurs JTAC-a na pewno nie był tani. Ale na pewno nie był też najdroższy, jaki ukończyłeś. Special Operations Combat Medic Course, który ukończyłeś jest absurdalnie trudny i straszliwie drogi. Dlaczego ty? Dlaczego ja? Bo wychodziłem sobie ten kurs w amba- sadzie Stanów Zjednoczonych. Nachodziłem ich tak długo, aż zaprosili mnie na swego rodzaju casting, który wygrałem. I tak znalazłem się na kursie. Jednym z warunków dostania się tam było posiadanie dyplomu ratownika medycznego. Kiedy udało ci się skończyć studia? WYWIAD