Frag Out! Magazine
Issue link: https://fragout.uberflip.com/i/1489239
falsyfikacji którego pomocna będzie pewna analogia. Otóż OPL jest jak atrybuty kierowcy jednośladu – kask i kombinezon. Tak jak motocyklista nie jest w stanie zabezpieczyć całego ciała przed skutkami upadku, tak kraj nie zapewni sobie skutecznej obrony przeciwlotniczej dla 100% terytorium. Motocyklista chroni głowę, a państwo kluczowe części „ciała" – stolicę (gdzie mieści się „mózg"), duże skupiska ludności, elementy krytycznej infrastruktury (ważne fabryki, rafinerie, porty itp.) czy zgrupowania wojsk. I świetnie by było, gdyby motocykle miały np. katapulty (albo inny system ratunkowy), kraje zaś funkcjonowały w realiach „jeden powiat-jedna bateria antyrakiet". Czysto teoretycznie to możliwe, praktycznie nieosiągalne. Bateria Patriotów na powiat to gwarancja niemal szczelnego nieba – tyle że powiatów mamy w Polsce 308, a pojedyncza bateria kosztuje niemal 2,5 mld dol. Kto za to zapłaci? Kto wyprodukuje? Jak pogodzić rozchodzące się w przeciwnych kierunkach porządki – z jednej strony wymóg szybkości dostaw, z drugiej, rozłożoną w czasie odpłatność za sprzęt? To wyzwania nierozwiązywalne nie tylko dla nas, ale i zasobniejszych krajów. USA też nie ochronią całości swojego terytorium, tak jak miliarder- motocyklista nie kupi maszyny z gwarancją „niezabijalności". Pozostaje inwestować w jak najlepsze kaski, kombinezony, naramienniki, nakolanniki i co tam jeszcze może się przydać przy szorowaniu po asfalcie. Pozostaje inwestować w dobrą punktową OPL. Aktywa i szacowanie ryzyka Śmierć dwóch osób to oczywiście tragedia. Ale poza tym, że pocisk upadł tuż za granicą, stało się to w gminie, w której gęstość zaludnienia jest jedną z najniższych w Polsce. Gdzie poza liniami energetycznymi (jakich wszędzie pełno) nie ma elementów krytycznej infrastruktury. Nawet gdybyśmy dysponowali najbardziej „wypasioną" OPL, ta rakieta i tak spadłaby, gdzie spadła. Właśnie dlatego, że w gminie Przewodów nie ma czego bronić. Wróćmy teraz do Izraela i jego istotnie znakomitej Żelaznej Kopuły. I zauważmy kilka faktów. Po pierwsze, Izrael jest 15 razy mniejszy od Polski; to obszar jednego naszego województwa, gdzie stosunkowo łatwo nasycić teren obroną przeciwlotniczą. Po drugie, wysoka skuteczność bierze się nie tylko z efektywności kinetycznych elementów systemu, ale i z wydajności/szybkości komputerów balistycznych. Wyliczają one trajektorie nadlatujących pocisków i te, których kurs uznany zostaje za niezagrażający, są przez Kopułę ignorowane. Dotyczy to nawet 80% wystrzeliwanych na Izrael rakiet, które spadają na terenach niezamieszkałych bądź takich, gdzie nie ma nic ważnego. Do pozostałych 20% wysyła się antyrakiety, które „zdejmują" 9 na 10 celów. Izraelskie straty w ludziach biorą się właśnie z tego, że coś się zawsze przebije, no i z tego, że niekiedy te zignorowane rakiety jednak kogoś zabijają. Bo przypadkiem jacyś pechowcy znaleźli się w miejscu upadku pocisku. Po trzecie, tajemnica sukcesu Kopuły zawiera się też w zagrożeniu, które system zwalcza. A stanowią je proste rakiety, pozbawione sterowania, lecące do celu torem balistycznym, łatwym do wyliczenia. Zaawansowane pociski i rakiety – manewrujące, wyrzucające wabiki, które zwodzą antyrakiety – to już zupełnie inny poziom trudności. By uzyskać tak wysoki wskaźnik skuteczności (te 90%), należałoby strzelać do wszystkiego, co znajduje się w powietrzu, dla pewności po kilka razy. I tak dochodzimy do kwestii wydolności OPL, której granice wyznacza z jednej strony prędkość załadunku wyrzutni, z drugiej, ekonomiczna kalkulacja, przekładająca się na zawartość magazynów i decydująca o tym, kiedy powiemy „dość!". Antyrakiety kosztują dziesiątki tysięcy dolarów za sztukę, bardziej zaawansowane – setki tysięcy. Warto te koszty ponosić, gdy bronimy swoich najcenniejszych aktywów. Do których z pewnością nie należą przygraniczne pola, gdzie ryzyko uśmiercenia człowieka jest tak prawdopodobne jak statystyczna możliwość porażenia piorunem. Brzmi to cynicznie, ale wojna to domena księgowych… www.fragoutmag.com